Robert Kubica nie pojedzie w niedzielę w wyścigu Formuły 1. Polak przeszedł badania pozytywnie, ale lekarze uznali, że od wypadku minęło zbyt mało czasu, by wrócił na tor. Kubicę zastąpi kierowca testowy BMW-Sauber Sebastian Vettel.

Robert Kubica nie wystartuje w wyścigu o Grand Prix Stanów Zjednoczonych. Taką decyzję podjęły służby medyczne, głównie lekarz reprezentujący stronę amerykańską. Badania Roberta trwały godzinę i 45 minut - powiedział Andrzej Borowczyk, komentator Formuły 1. Dodał, że polskiego kierowcę zastąpi Sebastian Vettel, młody kierowca testowy. Vettel dotychczas nie reprezentował swojego zespołu w żadnym wyścigu, chociaż uczestniczył już w piątkowych treningach. Posłuchaj:

Przed badaniami Robert Kubica powiedział: Jestem w stu procentach zdrowy, czuję się bardzo dobrze i mam nadzieję, że dostanę od ekipy medycznej zielone światło do startu w niedzielnym wyścigu o Grand Prix USA.

Polski kierowca Formuły 1 w niedzielę podczas Grand Prix Kanady w Montrealu miał groźnie wyglądający wypadek, z którego wyszedł bez szwanku. Po krótkim pobycie już w poniedziałek opuścił szpital w Montrealu i zadeklarował chęć występu w najbliższych zawodach - w niedzielę w Indianapolis.

W Montrealu jego bolid, przy prędkości ok. 250 km/h, na jednym z zakrętów wypadł z trasy i uderzył prawym bokiem o bandę, po czym kilkakrotnie przekoziołkował po torze, zanim zatrzymał się na ogrodzeniu po przeciwległej stronie.

Trudno racjonalnie wytłumaczyć jak to się stało, że praktycznie nie doznałem żadnych obrażeń. Nie mam złamanego choćby palca. Poważniejszych urazów mógłbym się nabawić choćby wchodząc po schodach - podkreślił Kubica w wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Bild".

W zasadzie już go wymazałem z pamięci. Nie oglądałem żadnych powtórek, w ogóle nie widziałem jak wyglądała ta sytuacja z perspektywy innej niż z wnętrza auta. I niech tak zostanie - dodał Kubica, który jednak opisał okoliczności zdarzenia.

Jechałem blisko Jarno Trulliego. Zakręt był w lewo, a ja chciałem go wyprzedzić z prawej strony. Myślałem, że on utrzyma swój tor jazdy, ale nagle jeszcze bardziej zbliżyliśmy się do siebie. Dla mnie nie było już miejsca i wypadłem z toru. Straciłem kontrolę nad bolidem. Zdążyłem tylko puścić kierownicę i ułożyć ręce na klatce piersiowej. Resztę wszyscy widzieli - powiedział polski kierowca.

W Polsce jest takie powiedzenie, że co cię nie zabije, to cię wzmocni. I tak muszę podejść do tej sprawy. Ten wypadek to moje kolejne doświadczenie w karierze kierowcy. Muszę wyciągnąć wnioski, ale sam fakt nie może tkwić w mojej głowie. O strachu nie ma mowy. Jeśli miałoby by być inaczej, nie byłoby sensu wychodzić z domu. A ja chcę dalej jeździć - zakończył Robert Kubica.