​Kiełbaski i paszteciki nadziewane gwoźdźmi i trutka na szczury ktoś podrzuca na ulicach Zakopanego. Ostatnio podrzuca nawet do ogródków. Ofiarami zwyrodnialca padło już co najmniej kilkanaście psów.

​Kiełbaski i paszteciki nadziewane gwoźdźmi i trutka na szczury ktoś podrzuca na ulicach Zakopanego. Ostatnio podrzuca nawet do ogródków. Ofiarami zwyrodnialca padło już co najmniej kilkanaście psów.
Zdj. ilustracyjne /Tytus Żmijewski /PAP

Pierwsze informacje o podrzuconych na ulicach trutkach pojawiły się już w kwietniu. Do zakopiańskich weterynarzy zaczęli zgłaszać się przerażeni właściciele czworonogów, których pupile skusili się na leżące na ziemi kawałki kiełbasy lub paszteciki. Na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniały, jednak po przegryzieniu okazało się, że nafaszerowane są śmiertelną dawką trutki.

Parę osób dzwoniło, ale niestety pacjenci nawet nie dojechali do nas. Objawy zatrucia są bardzo ostre. Zwierzę wymiotuje, to są torsje takie gwałtowne, fontannowe i małe pieski, które mają małą masę ciała, to zwykle po wymiotach umierają natychmiast. Przyjęliśmy pięć psów, które zjadły taką kiełbaskę nadzianą trutką, udało się uratować tylko dwa - mówi weterynarz Grzegorz Rzucidło.

Psy odchodzą w strasznych cierpieniach, nawet te które przeżyły mają tak poważne obrażenia wewnętrzne, że prawdopodobnie nigdy nie wrócą do zdrowia. Na właścicieli czworonogów padł prawdziwy strach. Boją się wychodzić ze swoimi psami na spacery. Trzymam go na krótkiej smyczy i patrzę, żeby czegoś nie zjadł. Boję się go puszczać luzem - mówi właściciel niezwykle wesołego labradora, który przechadza się w okolicach skoczni narciarskich.

Sprawa zajęła się już zakopiańska policja. Prowadzone są przesłuchania właścicieli psów i weterynarzy. Próbki trutki zostały wysłane do laboratorium. Zakopiańscy miłośnicy zwierząt trzymają kciuki, żeby szybko udało się złapać zwyrodnialca. Lepiej dla niego, żebym go nie spotkał. Przecież psy nikomu nie szkodzą, a nie wiem dlaczego człowiek potrafi być tak zły, żeby im robić taką krzywdę. One umierają w męczarniach - mówi napotkany właściciel psa. Ten przestępca jest na tyle perfidny, że trutki rozrzuca nie tylko w miejscach publicznych, ale nawet do ogrodów. Wywiad ma dobry, bo wrzuca tylko tam, gdzie są psy. Wyraźnie przeszkadzają mu zwierzęta. jakiekolwiek żywe - dodaje Grzegorz Rzucidło.

(az)