W ostatni weekend przed ujawnieniem raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych znów przeciek. Tym razem o 115 agentach w mediach i próbie przejęcia kontroli nad telewizją na początku lat 90.

Drugi przeciek – to jak pisze „Wprost” – dotyczy posła Samoobrony Janusza Maksymiuka. Miał on zasiadać w radzie fundacji, która była przykrywką dla operacji finansowych WSI.

Politycy pytani, kto gra raportem, kto stoi za przeciekami - wątpliwości nie mają. Prezydenta uprzedzają ludzie z otoczenia Antoniego Macierewicza. Najlepiej by było, gdyby pan Antoni Macierewicz podał się do dymisji 30 sekund po otrzymaniu dymisji. To zdecydowanie byłoby najlepszym rozwiązaniem problemu - żartuje Jan Rokita.

Szef Kancelarii Prezydenta Aleksander Szczygło mówi jednak poważnie, że przecieki to przestępstwo: Jeżeli przeciek pochodzi od jakiegoś funkcjonariusza publicznego, to powinien ponieść tego konsekwencje.

Tyle, że przecieka już od miesięcy, a kierowana przez ministra Ziobro prokuratura, czy ABW pod kontrolą Jarosława Kaczyńskiego, źródeł przecieku dziwnym trafem znaleźć nie potrafią. Braciom Kaczyńskim podgrzewanie atmosfery wokół WSI jest na rękę. Czy przecieki to fakty czy konfabulacje nikt i tak nie zweryfikuje, a rozwiązanie WSI trzeba przecież uzasadnić.