Będzie więcej upadłości, zbiorowych zwolnień, ucieczek pracodawców i pracowników pozostawionych na lodzie - zapowiada Państwowa Inspekcja Pracy i przygotowuje się na kryzys. Pierwsza kryzysowa fala przewidywana jest na koniec pierwszego kwartału.

Pracownicy, którzy nie dostają pensji muszą, po pierwsze skontaktować się z Inspektoratem Pracy. Szef PIP-u deklaruje, że pomoże wszystkim. Drugie wyjście to sąd. Tam można domagać się należnych pieniędzy, choć droga jest bardzo długa. Na pocieszenie pozostaje fakt, że jest się od kogo domagać, bo niestety zdarzają się również ucieczki pracodawców.

Wtedy pracownicy pozostają bez pieniędzy, bez świadectw pracy i właściwie bez żadnych perspektyw, bo bez świadectwa pracy nie mogą nawet zarejestrować się jako bezrobotni. Na razie, jak mówi Tadeusz Zając, jeszcze nie jest najgorzej, ale od razu dodaje, że lawiny pracowniczych skarg spodziewa się pod koniec marca. W kwietniu będziemy mieli najnowsze dane, które będą sygnalizowały, jaka jest skala problemu - powiedział Zając reporterce RMF FM:

W tym miejscu pojawia się apel do pracodawców, aby ci w kłopotach nie przestawali płacić, ale również zgłaszali się do Państwowej Inspekcji Pracy, która deklaruje pomoc w znalezieniu rozwiązania. To może pomóc uniknąć ostateczności, czyli grupowych zwolnień lub upadłości.