Ponad pół tysiąca osób protestowało przed krakowskim magistratem przeciwko cięciom w oświacie. Zawieszony do września plan władz miasta zakładał redukcję etatów w placówkach oświatowych i stołówkach. Wstrzymanie tych planów nie uspokoiło jednak rodziców oraz nauczycieli, którzy we wtorek wyszli z transparentami na ulice.

Protestujący pojawili się z transparentami przed Urzędem Miasta Krakowa. Organizatorami byli przede wszystkim członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego, którzy obawiają się zwolnień w placówkach oświatowych. Nikt z uczestniczących w demonstracji osób nie wierzy już, że władze Krakowa definitywnie wycofają się z planowanych redukcji zatrudnienia w szkołach i przedszkolach, a także z zapowiedzi zwolnień kucharek w stołówkach.

Oprócz gwizdów można było usłyszeć takie hasła jak Nasze dzieci, to nie śmieci i Wolimy finansować stołówki niż stadiony. Najważniejsze postulaty protestujących dotyczyły jednak zwolnienia wiceprezydenta ds. edukacji Anny Okońskiej-Walkowicz. Dziś z transparentów można było m. in. wyczytać hasło - Przedszkole nie ma na zabawki, więc pani prezydent na zieloną trawkę.

Z punktu widzenia władz miasta

Władze Krakowa chcą wprowadzić zmiany, bo - jak twierdzą - trzeba zracjonalizować sieć placówek oświatowych, zreorganizować szkolne stołówki oraz zmniejszyć liczbę etatów w przedszkolach. Prezydent miasta anulował zarządzenie, które regulowało liczbę zatrudnionych w szkołach pracowników obsługi - teraz to sami dyrektorzy mają decydować, ilu woźnych, sekretarek czy kucharek potrzebują. Po reorganizacji szkolnych stołówek, ich prowadzeniem mieliby zajmować się ich pracownicy, jeśli założyliby własną działalność gospodarczą albo firmy zewnętrzne. Tą zmianę prezydent Krakowa na razie wstrzymał.