To pierwszy raz, gdy ustępujący arcybiskup przyznaje się, że popełnił błędy, ale to nie oznacza, że to kończy sprawę. Muszą za tym iść konkretne konsekwencje - ocenił przewodniczący Państwowej Komisji ds. Pedofili Błażej Kmieciak odnosząc się do rezygnacji abp. Wiktora Skworca z Rady Stałej KEP.

Jeśli mnie pamięć nie myli i uwaga, to chyba jest to pierwszy raz, gdy ustępujący biskup przyznaje się do tego, że popełnił błędy. Nie chcę, żeby to zostało uznane za jakiekolwiek usprawiedliwienie owych błędów, ale chcę zwrócić uwagę na to, że po raz pierwszy mamy do czynienia z sytuacją, w której ktoś, będąc arcybiskupem metropolitą mówi: "popełniłem błędy, za to przepraszam, rezygnuję - powiedział Kmieciak w piątek w TVN24.

Jak dodał, "to nie oznacza, że na tym powinniśmy powiedzieć stop". To nie kończy sprawy w żadnej mierze, dlatego, że słowo przepraszam jest słowem bardzo ważnym, ale jeśli na to spojrzymy (...) z perspektywy osoby skrzywdzonej, także przez osoby duchowne, to słowo przepraszam nie jest wystarczającym słowem, ponieważ muszą iść za tym konkretne konsekwencje - podkreślił.

W Kościele katolickim te konsekwencje, powiedzmy sobie wprost, mają dość symboliczny charakter i to w nas wzbudza pewną słuszną frustrację, złość, a u niektórych pewnie też agresję - ocenił Kmieciak.

"Z pokorą przyjmuję wyniki dochodzenia Stolicy Apostolskiej"

Jak informowała archidiecezja krakowska "(...) Stolica Apostolska - w następstwie zgłoszenia dokonanego przez abp. Wiktora Skworca - przeprowadziła postepowanie w celu zbadania sygnalizowanych zaniedbań dokonanych przez niego, jako biskupa tarnowskiego, w sprawach wykorzystania seksualnego popełnionego wobec osób małoletnich przez dwóch kapłanów tej diecezji".

Dodano, że po zakończeniu dochodzenia i w związku ze swoimi wcześniejszymi oświadczeniami abp Skworc złożył rezygnację z członkostwa w Radzie Stałej Konferencji Episkopatu Polski i z funkcji przewodniczącego Komisji ds. Duszpasterstwa KEP oraz zobowiązał się wesprzeć finansowo - z prywatnych środków - wydatki diecezji tarnowskiej związane ze sprawami wykorzystania seksualnego.

Pragnę Was poinformować, że z pokorą przyjmuję wyniki dochodzenia Stolicy Apostolskiej, o które sam prosiłem, dotyczącego sytuacji zaistniałych w czasie pełnienia przeze mnie posługi biskupa tarnowskiego. Sytuacje te dotyczyły wykorzystania seksualnego małoletnich przez duchownych podległych mojej jurysdykcji. Jak się okazało, w dwóch takich przypadkach doszło do zaniedbań. W związku z tym zwracam się przede wszystkim do skrzywdzonych oraz ich rodzin ze szczerą i pokorną prośbą o przebaczenie. O to samo proszę wspólnotę Kościoła tarnowskiego, któremu przez niespełna 14 lat starałem się służyć na miarę możliwości i sił - oświadczył zaś abp Skworc.

Kmieciak: Ścigamy się z czasem

W czerwcu informowano, że w związku z nieprzekazaniem akt ze strony polskich biskupów i sądów biskupich komisja ds. pedofilii zwróciła się o informacje w sprawie polskich duchownych do watykańskiej Kongregacji Nauk i Wiary.

Kmieciak pytany w piątek o obecne relacje komisji z Episkopatem, odpowiedział: "Tych relacji - powiem wprost - na poziomie bezpośrednim nie ma, one są na poziomie formalnym". Są złe i nie chciałem, żeby były złe (...) i one nie powinny być złe, to nie jest naszą intencją, żeby były złe - dodał odnosząc się do tych relacji.

Są różne komentarze, że Kmieciak teraz stał się antyklerykałem i jedzie po Kościele. Powiem wprost, tu nie chodzi o kwestię tego, czy ja jestem, czy nie jestem antyklerykałem, tylko chodzi o to, że jeżeli mówimy o instytucji Kościoła, nie o wspólnocie Kościoła, która jest ważna dla wielu ludzi, to po pierwsze, nie może być wyjęta spod prawa - zaznaczył przewodniczący komisji.

Jak mówił, "poprosiliśmy sądy powszechne o akta spraw najbardziej drastycznych - wszystkie sądy rejonowe do nas przesyłały i nagle okazuje się, że sądy kościelne i kurie nie chcą nam tego przesyłać". Do tego okazuje się, że tego typu sprawy są przetrzymywane w archiwach tajnych biskupa, a po 10 latach, jeśli był wyrok karny, są niszczone, jest zachowana jedynie notatka, a więc my się ścigamy z czasem - zaznaczył Kmieciak. 

Jako Państwowa Komisja jesteśmy traktowani niepoważnie, a ja jako przewodniczący tej komisji na to nie pozwolę. Nieważne, czy to jest biskup, arcybiskup, czy kardynał. Żyjemy w RP, zostaliśmy wybrani (...) przez najważniejsze organy w państwie - podkreślił Kmieciak.