Były premier Jarosław Kaczyński kontra były szef CBA Mariusz Kamiński - takiej konfrontacji przed sejmową komisją śledczą do spraw hazardu domaga się Platforma Obywatelska. Spotkanie ma wyjaśnić dlaczego dwa lata temu ustawę hazardową pisano pod dyktando Totalizatora Sportowego oraz dlaczego CBA - choć wiedziało o tej sprawie - nie ostrzegło wtedy premiera.

Politycy Platformy wierzą, że do konfrontacji dojdzie jeszcze w grudniu, mimo że członkowie komisji wciąż nie mają certyfikatów ABW dostępu do tajemnicy i nie mogą zapoznać się z materiałami operacyjnymi CBA. Na razie chcą zaprosić obecnego szefa biura i zapytać, czy istnieją zapisy podsłuchów ze spotkania premiera Kaczyńskiego, wicepremiera Gosiewskiego i ówczesnego wiceministra finansów. Wtedy miała paść dyspozycja, aby resort finansów zaakceptował projekt Totalizatora dotyczący urządzania wideoloterii. To z kolei miało odblokować gigantyczny, wart blisko 2 miliardy przetarg na maszyny do wideoloterii.

Pozwolono, by najważniejsze zmiany legislacyjne zostały przygotowane praktycznie przez jeden z podmiotów działających na rynku hazardowym - mówi Sławomir Nowak. Jego zdaniem konfrontacja ma wyjaśnić, czy Kamiński znał analizę CBA i czy zataił ją, chroniąc byłego premiera.

Nieważne, od czego zaczną – oni po prostu nie chcą skończyć, oni po prostu nie chcą tego, rzetelnie wyjaśnić - komentuje Zbigniew Wassermann, dodając, że wyciągnięto nieużyteczne jego zdaniem notatki z CBA, by odwrócić uwagę od prawdziwej afery hazardowej. Wassermann rozważa więc złożenie doniesienia do prokuratury, że prace komisji są celowo paraliżowane. Posłuchaj relacji reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego:

Afera hazardowa ujrzała światło dzienne na początku października. "Rzeczpospolita" podała, że w piśmie dotyczącym prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej Centralne Biuro Antykorupcyjne ostrzegło prezydenta, premiera, a także władze Sejmu i Senatu, że na tych zmianach budżet państwa może stracić 469 milionów złotych. Taka kwota miała pochodzić z dopłat nałożonych na firmy hazardowe, ale - według gazety - o skreślenie z projektu zapisu o dopłatach mieli zabiegać u polityków Platformy Obywatelskiej dolnośląscy biznesmeni - Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek.