Prokuratorzy z Gdańska zwrócą wkrótce pocięty napis "im. Lenina" urzędowi miejskiemu. Jeszcze w tym roku człon dawnej nazwy stoczni ponownie zawiśnie nad historyczną Bramą nr 2. Można być pewnym kolejnych przepychanek. Solidarność zapowiedziała już wcześniej, że gdy napis wróci, związkowcy ponownie go usuną.

Napis "im. Lenina", usunięty w latach 90., wrócił nad bramę stoczni w maju tego roku. Od tego czasu w Gdańsku nie cichną protesty tych, którym nie podoba się powrót do dawnej nazwy stoczni. W zeszłym tygodniu "Lenina" usunęli związkowcy z Solidarności i politycy PiS. Sprawę uszkodzenia mienia bada Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Oliwa. Śledczy chcą teraz poznać dokładny status napisu. Z odpisu z Rejestru Zabytków wynika, że brama jest do niego wpisana. Wątpliwości mamy natomiast co do samego napisu. Po zajęciu stanowiska przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków zdecydujemy kiedy wydajemy napis stronie uprawnionej. Po oględzinach, po zabezpieczeniu tego, sprawdzeniu jaki ma status oczywiste, że wydajemy to właścicielowi - powiedziała Ewa Burdzińska, zastępca Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Oliwa.

Wiadomo jednak, że napis nie jest wpisany do rejestru i nie ma żadnej wartości historycznej. Potwierdza to Marcin Tymiński, rzecznik Wojewódzkiego Urzędu Konserwacji Zabytków w Gdańsku.

Gdański magistrat zapowiada, że napis jeszcze w tym roku wróci nad stoczniową bramę. Niewykluczone, że będzie to dokładnie ten sam "Lenin", którego zdjęto w zeszłym tygodniu. Miejscy urzędnicy będą jednak chcieli sprawdzić, czy nadaje się on do ponownego powieszenia. Jeśli wykluczą to znaczne zniszczenia liter i innych elementów napisu, urząd zamówi nowego "Lenina". Kończymy ten spór po raz wtóry. Czyli po raz wtóry to wszystko wieszamy. Na pewno to będzie w tym roku, ale nie ma się co spieszyć. Zobaczymy jak postępy śledztwa, zobaczymy w jakim stanie są te elementy. To jest dosyć złożona sprawa - mówi Antoni Pawlak, rzecznik prasowy prezydenta gdańska.

Końca sporu jednak nie należy się spodziewać, bo rzecznik Solidarności już wcześniej zapowiedział, że gdy tylko napis wróci, związkowcy ponownie go usuną. Mieszkańcy Gdańska przyznają, że są już zmęczeni całą sytuacją. Byle jaki pretekst i już, żeby była jakaś walka. I to tylko to jest. Pisowcy, aby usunąć, ci znów, żeby nie - mówią były pracownik stoczni i jego żona.

Niektórzy twierdzą, że sytuacja to komedia i dramat zarazem. Młodzi ironicznie przyznają, że czekają na więcej: Zdania specjalnie nie mam. Mi to nie przeszkadza, może się tam nazywać. Niech się przepychają. O Smoleńsku mało ostatnio, to teraz tutaj będą walczyć. Wesoło jest. Starszy mieszkaniec nie widzi sensu w całej tej walce: To przepychanie nie ma sensu. Miasto powinno odpuścić.

Gdańsk odpuszczać jednak nie zamierza bo - tu cytat - "żadna władza nie może się uginać pod szantażem zwykłego przestępstwa." Dlatego brama będzie stale monitorowana, każda próba usunięcia będzie nagrywana, a materiały przekazywane policji i prokuraturze.