Postępowanie Trybunału Stanu ws. immunitetu I prezes Sądu Najwyższego, przewodniczącej TS Małgorzaty Manowskiej zostało umorzone - potwierdził sędzia Piotr Sak. Wcześniej poinformował o tym pełnomocnik Manowskiej, adw. Bartosz Lewandowski. "To bezprawie" - grzmi sędzia TS Przemysław Rosati.
Sędzia TS Piotr Sak, który był w trzyosobowym składzie Trybunału podejmującym decyzję, poinformował, że postępowanie umorzono "z dwóch podstaw: brak kworum i brak uprawnionego oskarżyciela".
Sędzia Sak przekazał ponadto, że uzasadnienie czwartkowej decyzji pojawi się w piątek na stronie Trybunału Stanu.
Potwierdził, że czwartkowe posiedzenie TS odbyło się w trzyosobowym składzie. Byli to sędziowie: Piotr Andrzejewski, Józef Zych i Piotr Sak.
Mec. Bartosz Lewandowski, pełnomocnik Manowskiej, poinformował, że sędzia TS Józef Zych zgłosił zdanie odrębne do orzeczenia o umorzeniu postępowania.
Lewandowski podkreślił w rozmowie z dziennikarzami, że - ze względu na wyłączenie jawności - członkowie czwartkowego posiedzenia TS zostali pouczeni, że nie mogą ujawniać jego szczegółów.
Według Lewandowskiego szczegółowe uzasadnienie ma zostać opublikowane w piątek, aby - jak wskazał - nie było "żadnych przeinaczeń dotyczących argumentacji".
Łącznie prokuratura chciała Manowskiej przedstawić zarzuty: przekroczenia uprawnień w związku z głosowaniami w Kolegium SN, a także niedopełnienia obowiązków w związku - po pierwsze - z niezwołaniem posiedzenia Trybunału Stanu oraz - po drugie - z zaniechaniem wykonania obowiązku wynikającego z prawomocnego orzeczenia sądu w Olsztynie odnoszącego się do sędziego Pawła Juszczyszyna.
Sędzia TS Przemysław Rosati skomentował w rozmowie z PAP, że umorzenie postępowania Trybunału Stanu ws. Manowskiej "jest bezprawiem". Według niego prokuratura powinna "z urzędu wszcząć postępowanie i ocenić wszystkie działania podejmowane przez pana Andrzejewskiego i pana Saka", począwszy od "bezprawnych czynności 29 sierpnia tego roku, w ramach których podjęto 'akt' na mocy którego panowie uznali, że wyłączono 12 członków Trybunału".
Jak dodał, prokuratura powinna także sprawdzić "okoliczności towarzyszące tej sprawie", takie jak "uniemożliwianie dostępu do budynku, w którym mieści się siedziba TS pozostałym członkom TS", kreowanie "bezprawnych składów", zajmujących się sprawą immunitetu Manowskiej czy też "nieudostępnianie akt sprawy pozostałym członkom TS".
Pan marszałek Zych wielokrotnie wskazywał, że zgłaszał zdanie odrębne, więc widać że nie zgadzał się na to bezprawie, mówił to też publicznie - zaznaczył Rosati. Według niego prokurator powinien przyjrzeć się także temu, czy zdanie odrębne Zycha zostało odnotowane protokołach.
W jego ocenie, jeżeli prokuratura nie zadziała w sprawie, to "mamy do czynienia z państwem z tektury". Jeżeli będziemy tolerowali takie bezprawie, to za chwilę takie bezprawie będzie stosowane w działaniach szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości, bo każdy będzie robił, jak mu się wydaje, a nie tak, jak wynika z obowiązujących przepisów prawa - dodał Rosati.
Wiceprzewodniczący Trybunału Stanu Jacek Dubois w TVN24 ocenił, że "to, co się wydarzyło, nie ma żadnego znaczenia prawnego, bo w trybie uchylania immunitetu ustawa w ogóle nie przewiduje takiego składu trójkowego". Jego zdaniem, w sprawie uchylenia immunitetu TS obraduje wyłącznie "w pełnym składzie i jawnym". Więc jeżeli obraduje się w jakimś posiedzeniu niejawnym, to chyba ze wstydu, z powodu naruszenia prawa panowie się zamknęli za śluzą, żeby ukryć to, co robią - zaznaczył.
Zdaniem Dubois, ta sytuacja wygląda "mniej więcej tak samo, jakby trzy osoby napisały, że wygrały w totolotka". To nie ma żadnego znaczenia prawnego - podkreślił. Jak podkreślił znaczenie prawne ma to, że osoby kierujące TS próbują sparaliżować działania tego organu i robią to w jednym konkretnym celu: żeby nie można było skonfrontować pani Manowskiej z wymiarem sprawiedliwości. A pan Andrzejewski zajmuje się w tej chwili ochroną swojej politycznej koleżanki - ocenił sędzia TS.
Doszło do gróźb, doszło w naszej ocenie do fałszowania dokumentów, doszło do przekroczenia uprawnień. Doszło w końcu do czegoś, co w PRL nazywa się poplecznictwo. Czyli uniemożliwienia doprowadzenia do tego, żeby osoba, którą prokuratora ściga, mogła ponieść karę i teraz przede wszystkim my, jako członkowie Trybunału zdecydowaliśmy się o tym powiadomić ministra (sprawiedliwości) prokuratora generalnego - mówił Dubois.


