Jedna osoba zginęła, a co najmniej 20 zostało rannych w wyniku starć, jakie wybuchły po wkroczeniu dziś rano izraelskich oddziałów do palestyńskiego miasta Beit Jala na Zachodnim Brzegu Jordanu.

Zabity to Palestyńczyk, członek ugrupowania Fatah, kierowanego przez palestyńskiego przywódcę Jasera Arafata. Izraelczycy tłumaczą, że zdecydowali się na wkroczenie do Beit Jala, ponieważ od strony tego miasta Palestyńczycy często atakowali żydowskie osiedle Gilo w pobliżu Jerozolimy. Czołgi i dżipy z izraelskimi żołnierzami, które wkroczyły do miasta, zostały zmuszone do wycofania się na skutek ostrzału ze strony sił palestyńskich. W sobotę Jaser Arafat apelował o zorganizowanie bliskowschodniego szczytu poświęconego raportowi międzynarodowej komisji ds. obecnego izraelsko-palestyńskiego konfliktu, jednak minister spraw zagranicznych Izraela Szimon Peres oświadczył, że zgodzi się na rokowania jedynie wtedy, gdy powstrzymana zostanie przemoc.

Wcześniej w miejscowości Petach Tikva w centralnym Izraelu wybuchła bomba podłożona w pojemniku na śmieci koło przystanku autobusowego. Lekko zraniła kobietę. Władze Autonomii zareagują dziś oficjalnie na raport międzynarodowej komisji Mitchela dotyczącej okoliczności wybuchu trwającej od ponad siedmiu miesięcy fali przemocy. Tymczasem Izrael odrzucił już zalecenia tej komisji w sprawie zamrożenia osadnictwa na Zachodnim Brzegu. "Ta sprawa może być dopiero przedmiotem negocjacji" - powiedził rzecznik rządu. O pokój między Żydami, muzułmanami i chrześcijanami na Bliskim Wschodzie zaapelował tymczasem papież Jan Paweł II podczas nabożeństwa na stadionie w Damaszku.

foto EPA

18:05