- Czy Hitler ponosi winę za zagładę? Za okrucieństwa, do których doszło m. in. na terytorium Polski? Był głową państwa i z konstytucyjnego punktu widzenia jego wina jest bezdyskusyjna. To, co mnie jednak interesuje, to to, co Hitler wiedział o zabijaniu Żydów? Moim zdaniem niewiele - powiedział David Irving podczas tajnego wykładu w Warszawie. Był na nim incognito dziennikarz "Rzeczpospolitej".

Brytyjski historyk podczas spotkania w hotelu Marriott przytoczył zapis rozmowy, jaką z Führerem w 1945 roku odbył gen. Heinz Guderian. Poinformował on Hitlera, że Sowieci właśnie zajęli Auschwitz. Reakcja niemieckiego przywódcy miała być obojętna, wzruszył ramionami. - Nie krzyczał: "O, mój Boże, mam nadzieję, że nic nie znaleźli! Mam nadzieję, że udało się wszystko ukryć!". Dlaczego? Bo nazwa Auschwitz nic mu nie mówiła. Podobnie jak nazwy Treblinka, Sobibór czy Bełżec - podkreślił historyk.

Irving przedstawił Hitlera jako oderwanego od rzeczywistości przywódcę, za którego plecami diabelski spisek przygotował jego zły duch Heinrich Himmler. To właśnie ten ostatni miał, według Irvinga, zaplanować i wykonać Holokaust. Führer miał zaś być przekonany, że "kwestia żydowska" rozwiązywana jest za pomocą masowych wypędzeń. Dowodem ma być jego testament. Napisał w nim, że Niemcy rozprawiały się z Żydami w bardziej "ludzki" sposób niż Anglosasi z niemieckimi cywilami podczas dywanowych bombardowań. Zdaniem Irvinga słowa te wcale nie były dowodem na cynizm Hitlera. - Po co w obliczu śmierci miałby kłamać? Po prostu nie miał on pojęcia o istnieniu obozów zagłady - powiedział.

Dlaczego jednak Himmler miałby oszukiwać swego wodza III Rzeszy? - Hitler był dla niego jak mesjasz. Nie chciał, żeby cokolwiek splamiło tę "wspaniałą postać". Dlatego postanowił wykonać brudną robotę sam. Przygotowywał nawet dwie wersje dokumentów dotyczących Zagłady. Jedną ocenzurowaną dla Führera, drugą prawdziwą do archiwum SS - powiedział Irving.

Historyk powiedział, że neguje, że jest negacjonistą Holocaustu. Jego zdaniem dorobiono mu gębę, rzucając na niego oskarżenie, którego już nie może z siebie zrzucić - czytamy w "Rzeczpospolitej".