Jak się okazuje broń inteligentna nie zawsze oznacza, że jest również celna. Atak na punkty obrony przeciwlotniczej Iraku przez amerykańskie i brytyjskie samoloty spowodował znacznie mniejsze straty, niż się spodziewano. A użyta w ataku broń kosztowała naprawdę sporo...

Pentagon początkowo pozytywnie ocenił rezultaty piątkowych nalotów na iracki system obrony przeciwlotniczej. Jednak ujawnienie liczby błędów popełnionych przez kierowaną broń zaskoczyło urzędników ministerstwa obrony i zmieniło pierwotną ocenę. Rzecznik Pentagonu adm. Craig Quigley, przyznał, że rezultaty ataków nie były perfekcyjne, ale z reguły systemy broni nigdy nie działają w pełni idealnie. Jak przyznaje amerykański Departament Obrony ataki przy użyciu tzw. inteligentnych pocisków w niektórych przypadkach zawiodły. O ile bomby skierowane na centra dowodzenia dosięgły celu, spowodowały zniszczenia lub poważne uszkodzenia budynków o tyle pociski, które miały zniszczyć radary okazały się nieskuteczne. Zrzucono 25 kierowanych bomb z których nawet połowa nie trafiła tam gdzie zamierzano. A chodzi o bomby AGM-154A zrzucane z samolotów Hornet sterowane przy pomocy satelitarnego systemu ustalania położenia GPS. Miały trafiać z dokładnością paru metrów, podczas gdy w rzeczywistości mijały cel nawet o kilkaset metrów. Co ciekawe wszystkie mniej więcej o tyle samo. Według informacji z Pentagonu, prawie wszystkie bomby AGM-154A chybiły w ten sam sposób - zbaczając w lewo od miejsca przeznaczenia. Jak sądzą specjaliści było to skutkiem defektu systemu nawigacyjnego pocisków. Jednak nie wykluczono, że bomby mogły zostać uszkodzone zanim umieszczono je w samolotach. Śledztwo trwa. Zdaniem wysokiego anonimowego urzędnika Pentagonu na razie nie planuje się ponowienia akcji. Według Federacji Amerykańskich Naukowców, użyta podczas ostatnich nalotów broń nowego typu kosztuje od 250 tys. do 700 tys. dolarów za sztukę. W ostatni piątek podczas amerykańsko-brytyjskich nalotów zaatakowanow iracką obronę przeciwlotniczą. Celami było m.in. pięć centrów łączności, dowodzenia i kontroli, a także radary ułatwiające siłom irackim atakowanie samolotów międzynarodowej koalicji. Samoloty te od 1991 roku patrolują strefy zakazu lotów na południu i północy Iraku. Dowództwo wojsk USA uzasadniało akcję potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa samolotom brytyjskim i amerykańskim, patrolującym strefy. W ostatnich tygodniach iracka obrona przeciwlotnicza nasiliła ostrzeliwanie samolotów koalicji. Dotychczas żaden samolot sojuszniczy nie został zestrzelony. W piątkowej operacji wzięły udział 24 amerykańskie i brytyjskie myśliwce i samoloty wielozadaniowe F-15, F-16 i F-18, stacjonujące

w Arabii Saudyjskiej, Kuwejcie, oraz na lotniskowcu "Harry S. Truman" w Zatoce Perskiej.

foto EPA

13:30