"Nauczanie historii w szkołach musi być oparte o prawdę historyczną, niezależnie, czy jest wygodna dla osób, których dotyczy" - napisał szef MEN Dariusz Piontkowski w odpowiedzi na list otwarty Instytutu Lecha Wałęsy. Wezwano w nim, by minister wycofał się ze słów, że "w szkołach trzeba mówić o tym, iż Wałęsa był agentem".
W poniedziałek w RMF FM Piontkowski był pytany, co jako nauczyciel historii mówiłby uczniom o 40-leciu podpisania Porozumień Sierpniowych i Lechu Wałęsie. Minister stwierdził, że Wałęsa jest postacią ewidentnie związaną z Solidarnością i nikt nie zamierza go wymazywać. Dopytywany, czy mówiłby uczniom o tym, że Wałęsa "był agentem, czy raczej koncentrowałby się na tym, że był jednym z twórców i twarzą wielkiego ruchu Solidarności", Piontkowski odpowiedział: Trzeba mówić o jednym i o drugim.
Do wycofania się z tych słów wezwał Piontkowskiego prezes Instytutu Lecha Wałęsy Adam Domiński.
W związku z Pana wypowiedzią dotyczącą Lecha Wałęsy i publicznym wezwaniem do tego, aby uczyć w szkołach, iż był on agentem, wzywamy Pana do wycofania się z tej haniebnej wypowiedzi i przeproszenia publicznie zarówno samego Lecha Wałęsy, jak i wszystkich uczniów i rodziców za próbę zmiany historii i bezmyślne realizowanie poleceń rządzącej partii politycznej - napisał Domiński w liście otwartym. Argumentował, że nie ma do dzisiaj żadnych wiarygodnych dowodów, jak również żadnego wyroku sądu, który uznałby Lecha Wałęsę za agenta. Zapowiedział, że Instytut podejmie "wszelkie możliwe kroki prawne, aby minister poniósł odpowiedzialność prawną za naruszenie dóbr osobistych Lecha Wałęsy i próbę wprowadzania w błąd młodego pokolenia".