"Nie mówmy o totalnej awarii, bo to brzmi prawie jak wybuch na pokładzie. Mówmy o tym, że w rządowym samolocie w którymś momencie podjęcia już przez pilota decyzji o starcie, uległ awarii jeden z zespołów głównego komputera" - mówi o porannym incydencie z udziałem rządowego samolotu publicysta lotniczy Tomasz Białoszewski. Rano rządowy Embraer miał problemy ze startem i nie wzbił się w powietrze. Pilot zdołał go wyhamować. Nikomu nic się nie stało.

Michał Dobrołowicz: Awaria głównego komputera - to hasło pojawia się przy podawaniu głównej przyczyny tego, co wydarzyło się rano na Lotnisku Chopina. Na czym ona w ogóle polega i czy to można potwierdzić? 

Tomasz Białoszewski, publicysta lotniczy: Hasło "awaria głównego komputera" brzmi bardzo groźnie i faktycznie absolutnie uniemożliwia wykonywanie przez samolot jakichkolwiek operacji. Maszyna, której dotyczy taki problem powinna spokojnie postać sobie i poczekać na fachowców właściwych dla usunięcia danej usterki. To nie dzieje się tak, że cały komputer główny nagle - mówiąc kolokwialnie - wylatuje w powietrze. Natomiast tak zwane awarie segmentowe, które mogą spowodować zanik pewnych, określonych danych prędkości, wysokości, łączności, czyli informacji, które są niezbędne pilotowi, nawigacji do prowadzenia bezpiecznego lotu zgodnego z procedurami. Więc nie mówmy o totalnej awarii, bo to brzmi prawie jak wybuch na pokładzie tylko o tym, że w samolocie w którymś momencie podjęcia już przez pilota decyzji o starcie awarii uległ jeden z jego zespołów.

Ten samolot nie został dostatecznie sprawdzony?

Jak wszyscy wiemy, każdy samolot przed lotem jest bardzo dokładnie sprawdzany. Następuje ogląd zewnętrzny samolotu, następuje weryfikacja funkcjonowania jego głównych elementów, a później załoga przygotowując samolot do startu na podstawie tak zwanej checklisty, bardzo skrupulatnie przygotowywanej metodologicznie także przez producenta, bardzo dokładnie sprawdza poszczególne elementy wyposażenia samolotu. I tu sytuacja jest prawie zero-jedynkowa: działa - lecimy, nie działa - nie lecimy.

Rozumiem, że jeśli załoga podjęła decyzję o starcie tego samolotu, samolot pokołował na drogę startową absolutnie sprawny w rozumieniu dowódcy kapitana statku powietrznego i tak też na 100 proc. w moim pojęciu było, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby pilot podjął decyzję o starcie samolotu, który ma jakąkolwiek poważniejszą usterkę. W samolotach istnieje coś takiego, tak zwany "MEL", czyli Minimum Equipment List. To są wyznaczone przez producenta i w drodze eksploatacji także przez firmę eksploatująca, bardzo drobne ustereczki - mówię celowo w takim zabarwieniu - przy których pilot może podjąć decyzję, że może polecieć. To może być na przykład uszkodzony ekspres do kawy, niepaląca się lampka w toalecie, natomiast na pewno nie może to być uszkodzone żadne z newralgicznych urządzeń samolotu, a szczególnie tych, wpływających na bezpieczne wykonywanie lotu i przede wszystkim na bezpieczeństwo pasażerów i załogi. Takie rzeczy się nie dzieją. Rozumiem, że tutaj w czasie startu nastąpiła taka awaria, która zdyskredytowała dalsze wykonywanie operacji startu.

Tutaj mieliśmy poważną awarię?

Rozumiem, że tutaj w czasie startu nastąpiła taka awaria, która zdyskredytowała dalsze wykonywanie operacji startu. Jeśli prawdą jest to, co pilot zakomunikował, a przekazują nam to w bardzo swoisty sposób politycy obecni na pokładzie - jeśli była to awaria systemu nawigacji i układu podającego dane prędkościowe - brak tych informacji absolutnie powinien spowodować przerwanie startu i tak też się stało. Uważam, że pilot zachował się znakomicie. Prawdopodobnie była to tylko prędkość zbliżona. Jeśli ten samolot cokolwiek zmienił w swojej konfiguracji tzw. "toczenia się" po pasie, to być może mógł podnieść nieco przednią stójkę, czyli przednią goleń i pilot gwałtownie docisnął do ziemi, co mogło spowodować pewne poruszenie kadłuba wzdłuż jego osi wzdłużnej i to mogło być odczuwane przez nieznających się pasażerów jako próbę wystartowania i posadzenia samolotu powtórnie. Na pewno nic takiego się nie zdarzyło, natomiast na pewno zdarzyło się bardzo gwałtowne hamowanie, które z całą pewnością jest nieprzyjemne.