"Gazeta Wyborcza" ujawnia dziś datowany na 6 lutego 2019 r. list Marka Falenty do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. "Panie Prezesie, od kilku lat ludzie z Pana politycznego obozu mamią mnie obietnicami pomocy, ułaskawienia i amnestii. Tłumaczą, że jest ciężko, bo jest wiele frakcji i wszyscy się kłócą" - napisał biznesmen skazany w aferze taśmowej. "Pomogłem odbić Polskę z rąk przestępców. Wiedziałem, że tylko Pan może dać ludziom lepszy byt i zależy Panu na dobru innych ludzi" - podkreślił Falenta.

"Gazeta Wyborcza" ujawnia dziś datowany na 6 lutego 2019 r. list Marka Falenty do prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego. "Panie Prezesie, od kilku lat ludzie z Pana politycznego obozu mamią mnie obietnicami pomocy, ułaskawienia i amnestii. Tłumaczą, że jest ciężko, bo jest wiele frakcji i wszyscy się kłócą" - napisał biznesmen skazany w aferze taśmowej. "Pomogłem odbić Polskę z rąk przestępców. Wiedziałem, że tylko Pan może dać ludziom lepszy byt i zależy Panu na dobru innych ludzi" - podkreślił Falenta.
Marek Falenta /Tytus Żmijewski /PAP

Jak podaje "Gazeta Wyborcza", list Marka Falenty do Jarosława Kaczyńskiego jest napisany komputerowo i podpisany odręcznie. Zawiera załączniki - tajne meldunki Centralnego Biura Antykorupcyjnego z relacjami pochodzącymi od Falenty występującego pod pseudonimem "Prefekt". 

Marek Falenta rozpoczyna list od wyznania, że pisze do prezesa PiS w akcie desperacji. "Wiem, że sam Pan jest pochłonięty codzienną walką z agresją totalnej opozycji. Brutalna walka, której my, wszyscy Polacy, jesteśmy świadkami, będzie zapewne trwała do najbliższych wyborów, eskalując z miesiąca na miesiąc" - zauważa biznesmen. Jak podkreśla, nie wyobraża sobie powrotu do Polski, "na czele której stoi mafia PO".

Falenta zwraca w liście uwagę na decyzję sądu, którą skazano go na 2,5 roku więzienia za nielegalne nagrania. "Kara dwóch i pół roku więzienia to tylko pół roku mniej od kary dla Króla Dopalaczy. Z tym że Król Dopalaczy przyczynił się do śmierci kilku młodych osób, a ja do odejścia przestępców z PO" - tłumaczy. 

Marek Falenta deklaruje w liście, że poświęcił życie dla Polski i tego, by Jarosław Kaczyński mógł realizować swoją wizję oraz upamiętnić swojego brata - zmarłego w katastrofie smoleńskiej prezydenta Lecha Kaczyńskiego. 

"Mój udział w całym procederze nagrywania wynikał z patriotycznych pobudek i gdy odkryłem proceder nagrywania przez kelnerów, od początku przyszedłem z tymi informacjami, jeszcze przed aferą, do Pana byłego skarbnika Stanisława Kostrzewskiego, któremu jako pierwszemu pokazałem pozyskane nagrania u mnie w biurze" - pisze biznesmen. Wspomina też spotkanie z prezesem PiS-u w siedzibie partii przy Nowogrodzkiej. 

Więcej na ten temat w "Gazecie Wyborczej"