Wieczerzak zdecydował się mówić i liczy na złagodzenie kary, ale w innych postępowaniach prowadzonych przez prokuraturę. Nie wiem, czy jego zeznania dotyczą świata polityki i biznesu, o czym donosiły media - mówi gość „Faktów” RMF mecenas Marek Gumowski, obrońca byłego szefa PZU Życie.

Tomasz Skory: Od paru tygodni Warszawa huczy o tym, że pański klient poszedł na współpracę i w zamian za stosunkowo niską karę zeznaje obszernie o wszystkich, którzy korzystali na jego nielegalnych działaniach. Czy to prawda?

Marek Gumowski: Negocjacji w tej materii z prokuraturą nie było. Przebywając od długiego czasu – blisko 2 lat – w tymczasowym areszcie, mój klient – jak go pan nazwał – przestudiował kodeks karny i znalazł tam artykuł 60. paragraf 3. i 4., który daje możliwość skorzystania z nadzwyczajnego złagodzenia kary, kiedy - mówiąc w skrócie - wyjawi się istotne okoliczności w sprawie, nieznane dotychczas organom ścigania. I zdecydował się mówić.

RMF: Czy to są rzeczywiście obszerne zeznania i rzeczywiście dotyczące świata polityki i biznesu – powiązań, o których na pewno wie wiele?

Marek Gumowski: Nie wiem, nie jestem obecny przy tych przesłuchaniach. Od czasu do czasu, z jakimś tam dystansem czasowym czytam te jego wyjaśnienia. Natomiast, by to wszystko uporządkować, mamy akt oskarżenia w sądzie. On dotyczy części działalności Grzegorza Wieczerzaka jako prezesa PZU Życie. Toczą się śledztwa w Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie i w Prokuraturze Okręgowej, które dotyczą innych działań prezesa PZU Życie. Tam właśnie pan Wieczerzak korzysta z dobrodziejstwa art. 60. paragraf 3. i 4., czyli liczy na nadzwyczajne złagodzenie kary. Oczywiście jego wyjaśnienia są weryfikowane w procesie. Co z tego będzie, to zobaczymy.

RMF: Prokuratura zarzuca Wieczerzakowi działanie na szkodę PZU Życie na sumę przynajmniej 173 mln złotych. Chodzi o machinacje nieruchomościami, fikcyjne umowy, przywłaszczenia, fałszowanie dokumentów, opłacanie się politykom też jest gdzieś w tle. Jest jakiś sposób, by go z tego wyplątać?

Marek Gumowski: Prokuratura postawiła określoną tezę i sformułowała ją w akcie oskarżenia. Mam wrażenie, że nie wszystkie dowody, którymi powinien dysponować sąd, zostały przez prokuraturę zebrane. Te, które przedstawiono sądowi, nie są pełne. My, jako obrońcy, kilkakrotnie formułowaliśmy wnioski o zwrot akt na etap postępowania przygotowawczego, czyli z powrotem do prokuratury, kwestionując choćby opinie biegłych. Sąd doszedł do wniosku, że te opinie może zweryfikować na rozprawie, nie są to takie istotne okoliczności, które powodowałyby zwrot akt do prokuratury. Wszystko przed nami jest otwarte.

RMF: Sam Grzegorz Wieczerzak miał powiedzieć – według jednej z gazet – podczas przesłuchania byłem jak dziwka, dawałem wszystkim na prawo i lewo. Z tego trudno będzie go wyplątać.

Marek Gumowski: Nie wiem, jakiej materii ta wypowiedź dotyczyła.

RMF: Sceny politycznej, jak się domyślam. Prawo i lewo to dość powszechnie uważane strony sceny politycznej. Może chodzić o wojewodę z SLD, może chodzić o wicepremiera z AWS.

Marek Gumowski: Powiedziałbym, że to jest tak: wykorzystując fundusz marketingowy w PZU Życie można było zatrudnić do przeprowadzania określonej kampanii reklamowej spółek - obiektywne, spółek, które są związane z jakimiś politykami, niezależnie od strony sceny politycznej. Zdaje się, że podczas swojej działalności wybierane były te spółki, które mogą być odebrane później, jako związane z którymś politykiem, bądź z jakąś tam opcją.

RMF: No i płacono im nadmierne pieniądze. Za teczki z nadrukiem płacono po 2 zł, chociaż kosztują kilkanaście groszy...

Marek Gumowski: O tym mówi prokuratura, zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie w sądzie. Są to zarzuty konkretne.

RMF: Ile jest prawdy w plotkach, że pańskiego klienta zmuszano do składania zeznań, że został pobity przez nasłanego współwięźnia w Sylwestra?

Marek Gumowski: Jak potwierdzę plotkę, to ona nie będzie prawdziwa. Jak zdementuję, to będzie prawdziwa. Poważnie mówiąc, to nie było takiego zdarzenia. Sam zainspirowany informacjami w mediach pytałem go osobiście. Zdarzyło się tak, że stracił przytomność. Zresztą z tego, co mówi, także i do protokołu, zdarzają się takie historie od czasu do czasu związane z zadawnionym, nieleczonym urazem, ale to nie jest związane z wymuszaniem zeznań. W noc sylwestrową stracił przytomność, został przewieziony do szpitala i zbadany. Tyle wiem na ten temat.

RMF: Pańskiemu klientowi grozi 10 lat więzienia. O ile pan walczy?

Marek Gumowski: To bardzo trudne pytanie. Walczyć będziemy, przede wszystkim o sprawiedliwy wyrok. Myślę, że on będzie korzystny i do przyjęcia z satysfakcją przez pana Grzegorza. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Proces się dopiero zaczyna i on potrwa. Może rok, może troszeczkę dłużej. Z pierwszych spotkań organizacyjnych wiem, że mój klient będzie przesłuchiwany chyba w ostatniej kolejności – na ławie oskarżonych zasiądzie przecież 10 osób i jest ponad 30 zarzutów. To trudna i skomplikowana sprawa.

RMF: Dziękuję za rozmowę.

foto Marcin Wąsiewicz RMF