Przed Sądem Rejonowym dla Warszawy Śródmieście drugi dzień trwa odczytywanie aktu oskarżenia przeciwko byłemu prezesowi PZU Życie Grzegorzowi Wieczerzakowi i dziewięciu innym osobom. Drugi dzień procesu nie przyniósł żadnych rewelacji.

Grzegorz Wieczerzak i jego obrońcy tym razem nie sięgnęli po żadną tajną broń, by wyhamować tempo procesu w sprawie jednej z największych afer gospodarczych III RP. Obyło się także bez ataków na sąd, prokuraturę czy Ministerstwo Sprawiedliwości.

Wieczerzak - w niedalekiej przeszłości władający milionami złotych, pupilek grupy posłów AWS, teraz oskarżony o wyprowadzenie gigantycznych kwot ze spółki, którą zawiadywał - podobnie jak przedwczoraj pojawił się w sądzie zrelaksowany, choć w kajdankach. Śledzi uważnie akt oskarżenia i uzasadnienie – jego kopię trzyma na kolanach. Nie rozstaje się też Kodeksem postępowania karnego, na który tak skwapliwie się powoływał, by opóźnić rozpoczęcie procesu.

Z aktu oskarżenie wynika jasno i dobitnie, że Wieczerzak, zarządzając spółką - bądź co bądź zaufania publicznego – zachowywał się tak, jakby w ogóle nie dbał o jej interes. Dla przykładu - przy udzielaniu pożyczek nie zważał na złą kondycję finansową kredytownych firm.

Lista grzechów zaniedbań Wieczerzaka jest długa, ale prawdopodobne jeszcze dziś uda się zakończyć odczytywanie uzasadnienia. Potem Wieczerzak i pozostałych 9 osób będzie się mogło do tego odnieść, ale to już raczej na następnej rozprawie - w najbliższy wtorek.

Według prokuratury 37-letni Wieczerzak jako prezes PZU Życie od jesieni 1998 r. do lutego 2001 r. działał na jej szkodę, co spowodowało łączne straty 173,5 mln zł. Zarzucono mu m.in. próbę przywłaszczenia 9,4 mln zł, poświadczenie nieprawdy oraz naruszenie przepisów ustawy o działalności ubezpieczeniowej i ustawy o rachunkowości. Grozi mu do 10 lat więzienia.

FOTO: Archiwum RMF

16:55