Tylko jedna godzina niemieckiego, zamiast trzech – rozporządzenie Ministerstwa Edukacji i Nauki drastycznie zmniejsza liczbę godzin lekcyjnych wyłącznie dla mniejszości niemieckiej. "To dyskryminacja i stygmatyzacja tych dzieci" – podkreślają przeciwnicy rozporządzenia.

Rozporządzenie Ministra Edukacji i Nauki, opublikowane 4 lutego, zmienia rozporządzenie z 18 sierpnia 2017 roku w sprawie warunków i sposobu wykonywania przez przedszkola, szkoły i placówki publiczne zadań umożliwiających podtrzymywanie poczucia tożsamości narodowej, etnicznej i językowej uczniów należących do mniejszości narodowych i etnicznych oraz społeczności posługującej się językiem regionalnym:

"(...) wprowadza się następujące zmiany:

1) w § 8 w ust. 3 po wyrazach ,,w wymiarze 3 godzin tygodniowo" dodaje się wyrazy "a w przypadku uczniów należących do mniejszości niemieckiej - w wymiarze 1 godziny tygodniowo".

Rozporządzenie wchodzi w życie z dniem 1 września 2022 roku, a germaniści już alarmują, że będą musieli szukać pracy. Usłyszeli, że od nowego roku szkolnego będą mieć mniej godzin lekcyjnych.

Od 27 lat nauczam języka niemieckiego jako języka mniejszości - pisze do nas pani Ewa.

Mam własne programy nauczania, innowacje pedagogiczne, moje lekcje to przede wszystkim nauczanie tolerancji i szacunku dla innych kultur i narodowości. Jeśli nic się nie zmieni, mając 47 lat będę musiała zacząć wszystko od nowa, albo studia podyplomowe, albo zupełna zmiana branży. Niestety, nauczanie to moja pasja, nie potrafię robić nic innego. Nigdy nie pracowałam w innym zawodzie. Tak więc nie wiem co począć - żali się nauczycielka.

Problem dotknie nie tylko nauczycieli, ale przede wszystkim uczniów - dzieci pochodzenia niemieckiego, związane mniejszością niemiecką, które są traktowane inaczej, niż dzieci innych mniejszości narodowych, etnicznych, żyjących w Polsce.

Tę sytuację dobrze obrazuje wypowiedź jednego z wójtów z województwa pomorskiego, na którego terenie zamieszkuje zarówno mniejszość ukraińska, niemiecka, jak i społeczność kaszubska - mówi Rafał Bartek z Zarządu Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim. On sobie nie wyobraża, żeby dzisiaj miał powiedzieć dzieciom kaszubskim i ukraińskim: "wam się należą trzy godziny, ale tobie, dlatego że jesteś z mniejszości niemieckiej, tylko jedna godzina".

Rafał Bartek dodaje, że to rzecz niepojęta, również z dzisiejszej perspektywy, kiedy znajomość języków i kultur jest ważna nie tylko dla rozwoju dzieci, ale też patrząc dalej, także ze względu na perspektywy zawodowe i rozwój gospodarczy regionu.

Żyjemy w takim regionie, gdzie duża część gospodarki opiera się o kompetencje językowe i kulturowe - tłumaczy. Więc to zarówno kwestia dyskryminacji tych dzieci, obywateli należących do mniejszości, ale też ich stygmatyzacji, bo to przecież jest stygmatyzacja. Rzecz absolutnie niedopuszczalna i łamiąca wszelkie prawa.

Samorządy w efekcie stanęły z dnia na dzień przed pytaniem, czy nie zamykać małych szkół wiejskich, bo przede wszystkim w takich placówkach uczą dzieci, których dotkną skutki rozporządzenia. A skala jest duża, bo mówimy o 50 tys. dzieci i ich rodzinach oraz o tysiącach nauczycieli.

Treść rozporządzenia nie była konsultowana ze środowiskiem mniejszości narodowych i etnicznych.

Jest to działanie dyskryminacyjne, niezgodne nie tylko z Europejską Kartą Języków Mniejszościowych i Regionalnych, z Konwencją Praw Mniejszościowych, ale też niezgodna z Traktatem Lizbońskim i w ogóle z prawodawstwem europejskim - tłumaczy Rafał Bartek. Kiedy jako kraj przystępowaliśmy do Unii Europejskiej, to jednym z podstawowych kryteriów było wskazanie, że dbamy o mniejszości narodowe, etniczne zamieszkujące Polskę.

Chodzi, jak zauważa Rafał Bartek, nie tylko o wizerunek Polski, ale też kontekst gospodarczy, ekonomiczny i prawny.

Wszyscy się obawiają takich ruchów, jeżeli one dzisiaj dotykają mniejszości niemieckiej, to możemy sobie zadać pytanie, kiedy dotkną mnie, innej mniejszości czy innej branży - dodaje Bartek. Wprost nie mogę zrozumieć, jakie intencje przyświecają tym, którzy brną w tym kierunku, absolutnie bez opamiętania.

Samorządowcy analizują skutki wejścia w życie tych przepisów i ich wpływ na budżety. Środowisko mniejszości niemieckiej protestuje, rodzice zbierają podpisy pod petycją dostępną w internecie.

Rodzice przeciwko decyzji parlamentu RP o zmniejszeniu wydatków na edukację w zakresie języków mniejszości narodowych i etnicznych oraz języka regionalnego w budżecie na rok 2022 - Petycjeonline.com

O sprawie został poinformowany Rzecznik Spraw Obywatelskich i Rada Europy. Współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości ze strony mniejszości wystąpił do współprzewodniczącego tej komisji ze strony rządowej o pilne zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia. Grupa posłów wystąpiła także do Przewodniczącego Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka o pilne zajecie się tą sprawą na najbliższym posiedzeniu. 

Do sprawi odniósł się także ambasador Niemiec Arndt Freytag von Loringhoven. 

"Wyrażam ubolewanie z powodu redukcji środków finansowych, o której zadecydowano - jednostronnie - na niekorzyść mniejszości niemieckiej w Polsce. Dysponując w przyszłości tylko jedną godziną nauki języka tygodniowo, ochrona jej tożsamości kulturowej stanie się prawie niemożliwa" - napisał na Twitterze.

"Ubolewam bardzo nad zmniejszeniem kwoty finansowania o 39,8 mln zł oraz redukcją liczby godzin przeznaczonych na naukę języka dla mniejszości niemieckiej z trzech do jednej godziny tygodniowo. Nowe rozporządzenie Ministerstwa Edukacji uderza tylko w mniejszość niemiecką w Polsce, ponieważ tylko ją obowiązują teraz inne zasady" - podkreślił w oświadczeniu.


Opracowanie: