Ministerstwo Obrony Narodowej i Pałac Prezydencki po raz kolejny skonfliktowały się w związku z generalskimi nominacjami – twierdzi dziennik "Rzeczpospolita". Awanse przyznawane są 15 sierpnia, w Dniu Święta Wojska. Przyznaje je na wniosek ministra, prezydent, który jest jednocześnie zwierzchnikiem sił zbrojnych. W tym roku nieoficjalnie mówi się aż o blisko trzydziestu nominacjach i podobno z tego powodu MON i Kancelaria Aleksandra Kwaśniewskiego nie mogą ustalić ostatecznej listy awansowanych generałów.

Przedstawiciele resortu obrony zapewniają, że żadnego konfliktu nie ma. Według rzecznika MON-u, majora Jerzego Smolińskiego, propozycji nominacji jest rzeczywiście sporo, ale nie mowy o jakichkolwiek zgrzytach na linii MON – Pałac Prezydencki. "Nie ma konfliktu między resortem obrony a prezydentem. Trwają rozmowy. Są to bardzo ważne rozmowy. Myślę, że wkrótce dowiemy się o ich efekcie" – powiedział RMF, major Smoliński. Nieoficjalnie mówi się w MON-ie, że część nominacji to po prostu fantomy. Wiadomo, że prezydent ich nie podpisze, a chodzi jedynie o dowartościowanie niektórych wyższych oficerów samą tylko nominacją. Według opozycji nominacji jest za dużo: "Jestem przekonany, że pan prezydent chyba się nie podpisze pod taką lawiną wniosków, bo mamy do czynienia z lawiną wniosków generalskich, z lawiną jakiej nie było przez 20 lat" – twierdzi Janusz Zemke z SLD, członek sejmowej komisji obrony. Co jednak ciekawe, z zamieszaniem wokół nominacji mamy już do czynienia od kilku lat. Rok temu omal nie doszło do skandalu, bo prezydent zablokował dwie kandydatury zgłoszone przez ministra Bronisława Komorowskiego.

foto RMF

12:00