Sprawę podszywania się pod osoby znane, by informować z ich telefonów o fałszywych alarmach bombowych przejęła Prokuratura Regionalna w Warszawie. Śledczy ze stolicy będą nadzorować wielowątkowe śledztwo.

Sprawą podszywania się pod osoby publiczne i informowania "w ich imieniu" o alarmach bombowych przejęła warszawska prokuratura, ze względu na wagę sprawy i jej stopień skomplikowania.

Po drugie - jak informuje reporter RMF FM - ma być to sygnał, że prokuratura traktuje ten proceder bardzo poważnie.

Postępowanie w tej sprawie pod nadzorem prokuratury regionalnej ma prowadzić Biuro do walki z Cyberprzestępczością Komendy Głównej Policji oraz Komenda Stołeczna Policji.

Fałszywe alarmy bombowe z telefonów żony Brejzy i córki Giertycha

W środę wieczorem senator Krzysztof Brejza poinformował, że z numeru telefonu jego żony wysyłane są wiadomości o podłożeniu ładunków wybuchowych w całej Polsce.

Dziś Roman Giertych poinformował o tym, że fałszywe alarmy były wysyłane również z telefonu jego córki.

Zarówno Krzysztof Brejza, jak i Roman Giertych są na liście osób, które według grupy Citizen Lab były inwigilowane za pomocą opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group oprogramowania Pegasus.

Polskie służby oraz władze długo nie przyznawały się, że zakupiły system Pegasus. Centralne Biuro Antykorupcyjne oświadczyło, że "nie zakupiło żadnego systemu masowej inwigilacji Polaków". Podobne słowa padły w RMF FM z ust wiceministra sprawiedliwości Michała Wosia. Jest to jednak bardzo wymijająca deklaracja, albowiem Pegasus nie zapewnia "masowej" inwigilacji - może infekować jednak poszczególne urządzenia, należące do konkretnych osób.

Na początku roku jednak prezes PiS Jarosław Kaczyński przyznał, że polskie służby mają dostęp do oprogramowania. Pegasus to program, po który sięgają służby zwalczające przestępczość i korupcję w wielu krajach. Źle by było, gdyby polskie służby nie miały tego typu narzędzia - mówił w rozmowie z tygodnikiem "Sieci". 

Opracowanie: