Ponad tysiąc odbiorców, którzy ponieśli w styczniu straty z powodu wielkiej awarii sieci energetycznej, a starali się odzyskać pieniądze od dystrybutora energii, nie otrzyma ani złotówki. Enion nie ma sobie nic do zarzucenia - całą odpowiedzialność zrzuca na przyrodę. Niestety Urząd Regulacji Energetyki na razie nie reaguje.

Firma energetyczna Enion nie czekając na opinię Urzędu Regulacji Energetyki sama zamówiła ekspertyzę, która potwierdziła jej stanowisko. Winna całej katastrofalnej sytuacji ze stycznia była przyroda. W naszej opinii - jesteśmy o tym przekonani i tak potwierdzają również ekspertyzy, które mamy - było to działanie siły wyższej, a to z kolei powoduje, że spółka nie może odpowiedzialności z tego tytułu. W naszej opinii nie ma podstaw do wypłaty bonifikat i odszkodowań dla odbiorców - stwierdziła Ewa Groń z Enionu.

To oznacza, że mieszkańcy Małopolski i Śląska, którzy stracili dziesiątki tysięcy złotych, nie mają co liczyć na odszkodowania. Mogą jeszcze walczyć o pieniądze w sądzie, ale to długa i przede wszystkim droga procedura.

URE ociaga się z raportem

Urząd Regulacji Energetyki nie reaguje, bo od dwóch miesięcy pracuje nad raportem o tych awariach prądu. Wyników na razie brak, bo ociągają się regionalne oddziały URE. Raport miał wskazać, czy uszkodzenia powstały z powodu zaniedbań dostawcy energii elektrycznej, czy przez złą pogodę. Teraz URE będzie szykowało jeszcze jedno postępowanie, które ma dać odpowiedź na pytanie, czy Enion złamał oczywiste prawa klientów. Strach tylko pomyśleć, ile to może potrwać.