Około 11 tys. zł. na głowę przeznaczono z państwowej kasy na wyjazd kilkuosobowej delegacji do Brazylii. Przez 10 dni będą nas reprezentować na Światowym Zgromadzeniu Normalizacji Telekomunikacji.

W delegację do Brazylii jedzie 5 urzędników, co będzie kosztować państwo około 60 tysięcy złotych.

Tymczasem za podobny wyjazd z biurem podróży i to nie na 10 dni, a na 2 tygodnie, zapłacimy ok. 5,5 tys. złotych. Mimo że, tyle słyszymy o konieczności oszczędzania, delegaci tłumaczą, że po prostu muszą tam pojechać.

Niełatwo było się dowiedzieć, dlaczego polska delegacja musi pojechać do Brazylii. Wprawdzie z powodu naszej nieobecności wojna nie wybuchnie, ale jest to kwestia dyplomacji i prestiżu - tłumaczyła enigmatycznie Elżbieta Borkowska, wiceprzewodnicząca delegacji.

Z czym wrócimy? Możemy się spotkać i wtedy pani powiem, jakie były głosowania, co się udało osiągnąć i wtedy będzie wiadomo - dodaje.

Planowo miało jechać 7 osób, w ostatniej chwili ktoś jednak poszedł po rozum do głowy i ostatecznie zredukował delegację do 5 osób. Podobno wzięliśmy też tańsze hotele. Myślę, że my jedziemy w bardzo ograniczonym zakresie. Na przykład na konferencji pełnomocników delegacja Ukrainy liczyła 30 osób.

Ukrainę może stać na taki przepych, nas nie za bardzo. A tajemnicą poliszynela jest, że takie zagraniczne wyjazdy, o których z reguły nie mamy bladego pojęcia dla urzędniczej kadry niższego szczebla to nie lada cymes. Bo to i niemałe diety, i wygodne hotele.

Tylko, że w obecnych warunkach, kiedy tyle słyszymy o konieczności oszczędzania i mizerii budżetowej, to na takie prezenty nas po prostu nie stać.