Co najmniej dziewięć osób zginęło w poniedziałkowej katastrofie metra w Waszyngtonie. To najnowsze informacje amerykańskich służb ratunkowych. Komisja nadzoru nad transportem ujawniła natomiast, że już trzy lata temu zaleciła przewoźnikowi wymianę lub przynajmniej modernizację części starych wagonów kolejowych.

To między innymi pojazdy tego typu brały udział w katastrofie, a jedna z hipotez mówi właśnie o tym, że zawiniła technika. W sprawie pozostaje jednak nadal więcej znaków zapytania niż jednoznacznych odpowiedzi. W wagonach starego typu nie ma na przykład nowoczesnych rejestratorów danych, czyli jakby odpowiedników czarnych skrzynek. One pomogłyby w ustaleniu, co tak naprawdę się stało.

Poza tym nie wiadomo, dlaczego nie działał system nadzoru ruchu. Od kilku lat waszyngtońskie metro korzysta z komputera, który kontroluje położenie pociągów i jeśli jeden za bardzo zbliża się do drugiego, automatycznie włącza w wagonach hamulce. W poniedziałek tak się nie stało. Albo więc system zawiódł, albo ktoś zapomniał go włączyć.

Śledczy wyjaśniają też kwestię ewentualnej odpowiedzialności maszynistów, bowiem w dwóch podobnych wypadkach, jakie zdarzyły się w ciągu ostatniego roku w Bostonie i Los Angeles, prowadzący pociągi wysyłali SMS-y i nie zauważyli zbliżającego się niebezpieczeństwa.