Prawie 6 milionów i 800 tysięcy złotych – taką górę pieniędzy zapłacimy posłom i senatorom, którzy nie dostali się do parlamentu. To nie nagroda pocieszenia, tylko… odprawy. Według obowiązującego prawa każdy z odrzuconych przed wyborców dostanie prawie 30 tysięcy złotych, czyli równowartość trzymiesięcznego uposażenia.

Na pewno jest to mniejsza kwota, od tej, jaką zapłaciliśmy po wyborach parlamentarnych dwa lata temu. Wtedy na pożegnanie tylko samych posłów wydaliśmy prawie 3 miliony złotych więcej. Jednak jak na nadprogramowe wydatki kwota i tak jest spora, ale – jak mówią złośliwi – kilkuletnia gwarancja nie oglądania niektórych twarzy w parlamencie jest bezcenna.

Oprócz wyrazistych tropicieli homoseksualistów z LPR i całej drużyny w biało-czerwonych krawatach w nowym parlamencie nie obejrzymy niemal całego, barwnego paraklubu posłów niezrzeszonych z Janem Bestrym, Piotrem Misztalem i Ryszardem Kaczyńskim na cele.

Łącznie pożegnamy 170 posłów i ponad połowę senatorów. Oprócz kilku wyjątków, jak słynny Jan Rokita i słynna inaczej Beata Sawicka, nie są to znane nazwiska.