Dostałeś zdjęcie z fotoradaru, a nie pamiętasz kto prowadził samochód? Możesz uniknąć kary. Warszawski sąd uznał, że Inspekcja Transportu Drogowego nie może w takich sprawach występować przeciwko kierowcom w sądzie. Według eksperta prawa o ruchu drogowym sąd miał rację, a winna jest źle napisana ustawa.

Do tej pory jeśli właściciel samochodu, którym popełniono wykroczenie, odmówił po wezwaniu wskazania kierowcy, był karany mandatem do 500 złotych, ale bez punktów karnych. Jeśli odmówił przyjęcia kary, sprawa trafiała do sądu.

Jednak kilka dni temu sąd na warszawskim Mokotowie uznał, że w takich sprawach ITD nie jest stroną i sprawę jednego z kierowców umorzył. Zdaniem eksperta prawa ruchu drogowego profesora Ryszarda Stefańskiego - sędzia miał rację. Katalog nakładanych kar przez ITD jest w ustawie ściśle określony. Inspekcja może nałożyć mandat na właściciela za nie wskazanie kierowcy, ale gdy ten odmówi, nie może skarżyć takiej sprawy w sądzie - uważa prof. Stefański.

Zdaniem profesora Stefańskiego jedynym wyjściem jest przekazanie sprawy policji, która mogłaby ścigać właściciela przed sądem. Trudno jednak sobie wyobrazić, by te sprawy wróciły do policji, skoro przekazanie fotoradarów inspekcji reklamowano właśnie jako odciążenie policji.

A tych spraw mogą być tysiące, bo spora część fotoradarów inspekcji fotografuje samochody od tyłu, a wtedy twarzy kierowcy w ogóle nie widać. W praktyce każdy z nich może więc zaryzykować, odmówić wskazania kierowcy i liczyć na to, że kolejny sąd podejmie taką samą decyzję, jak ten na Mokotowie.

Sprawę mogłoby wyprostować ministerstwo transportu. Wystarczy uściślić zapisy w ustawie Prawo o ruchu drogowym. Pytany przez nas rzecznik resortu na razie nie odpowiedział, czy urzędnicy planują jakiekolwiek zmiany.