Rząd zniczy i hasło "Dialog umarł - czekamy, aż się odrodzi" - tak o poranku wyglądało wejście do Sądu Okręgowego w Warszawie. To protest pracowników tego oraz innych sądów, którzy już od trzech tygodni w czerwonym miasteczku przed Ministerstwem Sprawiedliwości sprzeciwiają się polityce resortu.

W Alei Solidarności zapłonęło kilkadziesiąt zniczy. Zapalili je pracownicy, którzy wyszli na krótką kilkuminutową przerwę.

Protestujący dziś zdecydowali się na taką akcję z kilku powodów. Po pierwsze, chodzi o politykę władz stołecznego sądu, które - jak mówią pracownicy - starają się powstrzymać protest. Mieliśmy iść grupowo na zwolnienia, niestety prezes sądu nam tego zabronił. PiS dzieli, PiS rządzi, PiS nam urządzi - usłyszał dziennikarz RMF FM od jednej z protestujących.

Grupowe zwolnienia lekarskie to jeden ze sposobów walki m.in o wyższe płace, ale nie tylko - problemów jest dużo więcej. Brakuje wszystkiego - brakuje rąk do pracy, brakuje szaf, brakuje miejsca - wylicza kolejna protestująca.

Drugi powód - to wezwanie Ministerstwa Sprawiedliwości do rozmów. Na razie resort nie chce spotkać się z protestującymi, bo twierdzi, że to jest protest polityczny.

Protest w co najmniej 79 sądach

Przeciwko polityce ministerstwa protestują pracownicy co najmniej 79 sądów w całym kraju.

Od trzech tygodni pracownicy wymiaru sprawiedliwości - w ramach czerwonego miasteczka - okupują siedzibę resortu sprawiedliwości w Warszawie.

Pracownicy protestujących sądów już od pewnego czasu biorą zwolnienia lekarskie - w pracy nie ma od 10 do nawet 90 procent z nich - w zależności od placówki. Ci, którzy zostali lub wrócili z tych zwolnień, wkraczają w strajk włoski, a raczej coś w jego rodzaju, bo do strajkowania nie mają prawa.

Tylko o to prosimy pracowników - żeby ze szczególną starannością i szczególną sumiennością przystępowali do wykonywania swoich obowiązków, a także korzystali z przysługujących im przerw oraz nie zostawali po godzinach - mówił Wojciech Gajewski ze związku zawodowego Ad Rem.

Pracownicy sądów i prokurator protestują w ten sposób przeciwko mobbingowi, chcą 12-procentowych podwyżek i zwiększenia zatrudnienia - bo obowiązków jest zbyt wiele.


Opracowanie: