"Bardzo się dziwię związkom zawodowym, które zamiast merytorycznej dyskusji próbują ludzi wyprowadzać na ulicę" – tak minister edukacji i nauki zareagował na zapowiedź Związku Nauczycielstwa Polskiego, dotyczącą sobotniego protest w Warszawie. "To jest wolny kraj, każdy może protestować, tylko niech nikt nie mówi, że 1420 zł podwyżki, 36 proc. podwyżki, to jest nic, bo to jest obrażanie wszystkich innych zawodów" – dodał.

Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz poinformował, że w sobotę 9 października w Warszawie odbędzie się protest, który ma być wyrazem dezaprobaty dla tego, co dzieje się w sferze polityki edukacyjnej.

Sprzeciw i naszą dezaprobatę budzi po pierwsze radykalizm przedstawionych przez MEiN zmian - one dotyczą awansu zawodowego, pensum, czasu pracy nauczycieli, sfery ekonomii, wynagrodzeń, a jednocześnie nie zawierają w sobie żadnych działań na rzecz poprawy warunków pracy nauczyciela - powiedział Broniarz.

Jak wskazał na konferencji Broniarz, proponowane zwiększenie 18-godzinnego pensum o 4 godziny, doprowadzi do masowych zwolnień nauczycieli i ograniczenia wymiaru zatrudnienia części nauczycieli przedmiotówców (np. fizyków, informatyków) do wymiaru poniżej jednej drugiej etatu. Wprowadzenie zaś 8-godzinnej dostępności nauczycieli dla uczniów i rodziców nazwał powrotem do tzw. godzin karcianych.

Nigdy nauczyciele nie uchylali się od dodatkowej pomocy, wsparcia udzielanego każdemu dziecku, nigdy nie uchylaliśmy się od codziennej pracy z dzieckiem, bo to immanentna część naszego zawodu. Próba pokazania przez pana ministra, że musi dodatkowo dołożyć 8 godzin, bo nauczyciele uchylali się od pracy z dzieckiem, jest błędnym odczytywaniem tego, co dzieje się w szkole - mówił szef ZNP.

Przemysław Czarnek, zapytany na konferencji o zapowiadany przez ZNP protest, stwierdził: "jesteśmy w wolnym kraju, protestować wszyscy mogą w granicach prawa".

Nie bardzo rozumiem protest Związku Nauczycielstwa Polskiego. Myśmy sobie wyznaczyli termin i dla związków zawodowych, i dla przedstawicieli samorządów do 8 października. To termin na ustosunkowanie się pisemne do naszych propozycji - powiedział szef resortu edukacji i nauki. Wygląda na to, że związki zawodowe - mówię o prezydiach związków zawodowych - bardziej troszczą się o to, żeby robić jakiś szum wokół własnych osób niż merytorycznie troszczyć się o status zawodowy nauczyciela i o ogromne podwyżki, które proponujemy - ocenił.

Minister zwrócił uwagę, że propozycja resortu zakłada prawie ośmiomiliardowe zwiększenie subwencji oświatowej z przeznaczeniem na podwyżki dla nauczycieli.

To ponad 1400 zł brutto podwyżki dla nauczyciela wchodzącego do zawodu, którego przeciętnie wynagrodzenie będzie wynosiło 4900 zł brutto. 1420 zł więcej niż dzisiaj - wskazał Czarnek.

Czarnek: Warto się zastanowić, co to znaczy nic

Czarnek podkreślił, że w związku z zaplanowaną podwyżką wynagrodzeń nauczycieli subwencja oświatowa będzie zwiększona o 8 mld zł, czyli wyniesie w przyszłym roku ponad 60 mld zł. Jeśli dla kogoś to jest nic, to warto się zastanowić, co to znaczy nic, a co to znaczy coś - wskazał.

Odniósł się m.in. do zarzutu związków zawodowych, że proponowane zwiększenie 18-godzinnego pensum o 4 godziny doprowadzi do masowych zwolnień nauczycieli i ograniczenia wymiaru zatrudnienia części nauczycieli przedmiotówców do wymiaru poniżej jednej drugiej etatu. Wskazał, że już teraz część nauczycieli realizuje godziny ponadwymiarowe, czyli prowadzi więcej zajęć dydaktycznych niż wynosi pensum. Jednocześnie przyznał, że zdaje sobie sprawę, że inni mogą mieć problemy z realizacją pensum po zwiększeniu jego wymiaru.

Dokładnie ten problem dostrzegamy przez cały czas naszych rozważań na temat reformy, dlatego poprosiliśmy związki zawodowe o ustosunkowanie się, również pisemne, o wyartykułowanie wszystkich problemów, które one widzą w poszczególnych szkołach, bo są przeróżne szkoły. Są szkoły, w których brakuje nauczycieli (...) w dużych miastach, gdzie nie ma problemu, by znaleźć godziny do pensum i są szkoły bardzo malutkie, które mają po dwoje, troje dzieci w jednej klasie, w których rzeczywiście znalezienie pensum jest problemem już dziś bez zwiększenia pensum. Są nauczyciele wczesnoszkolni, którzy uczą w klasach I-III i którym trudno podnieść pensum do 22 godzin, bo trzeba by podnieść obciążenie dzieci - mówił Czarnek.