Na umowach tymczasowych pracuje już 27 proc. Polaków. To najwięcej w całej Unii - pisze "Gazeta Wyborcza", powołując się na raport Komisji Europejskiej. Mogą być zwolnieni z dnia na dzień, bo nie mają takiej ochrony jak ci z umowami na czas nieokreślony. W sumie w Polsce bez pracy są 2 mln ludzi, w Europie to już 23 miliony.

Z unijnego raportu o zatrudnieniu wynika, że na umowach czasowych w Europie pracuje już 14 proc. ludzi. Najwięcej w Polsce. Druga w kolejce jest Hiszpania tam stałej umowy nie ma 25 proc. zatrudnionych, ale bezrobocie jest dwukrotnie wyższe niż u nas. W biedniejszej od Polski Rumunii czy na Litwie takie umowy ma mniej niż 2 proc.

Tak naprawdę osób pracujących nie na etacie jest w Polsce jeszcze więcej. Komisja Europejska, w swoim dokumencie mówi jedynie o ludziach pracujących na czas określony, o dzieło czy zlecenia. Nie uwzględniła samozatrudnionych.

Co gorsza, liczba Polaków bez stałych umów szybko rośnie. Dziesięć lat temu było ich jedynie 6 proc.

Wśród młodych poniżej trzydziestki aż 65 proc. pracuje na umowach czasowych. Wśród osób do lat 24 podejmujących pierwszą pracę aż 85 proc. nie dostaje stałej umowy. W Unii średnia to 50 proc. Ale w Polsce ten typ umów dotyczy nie tylko młodych. Nawet wśród 40-latków jedna piąta zatrudniona jest na czas określony. Jest to niespotykane w innych krajach Europy. We Włoszech na czasówkach mogą pracować tylko osoby na zastępstwach, w Finlandii - praktykanci i stażyści.

Z raportu Komisji wynika, że aż 75 proc. Polaków decyduje się pracować na umowach czasowych, bo nie mogą dostać innej pracy.