Odsunięcie PiS od władzy to najważniejszy cel, jaki mogą sobie dzisiaj wyznaczyć rzeczywiści patrioci - mówi w wywiadzie z "Rzeczpospolitą" były premier Włodzimierz Cimoszewicz, warszawska "jedynka" Koalicji Europejskiej.

W rozmowie zapytano, dlaczego były premier porzucił "polityczną emeryturę".

Bo słyszę, jak w Polsce larum grają - odparł Cimoszewicz. Blisko cztery lata bezprawia, pogardy dla milionów ludzi, ich praw i wolności, dla demokracji i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Cztery lata rządów łapczywych nepotów, niekompetentnych karierowiczów i kolesiów, lekkomyślnego braku odpowiedzialności za państwo, jego bezpieczeństwo i jego przyszłość. Lata kompromitowania Polski w świecie, amatorszczyzny politycznej i dyplomatycznej, działań sprzecznych z racją stanu. Cztery lata życia w państwie króla Ubu, w zaduchu kłamliwej i agresywnej pogardy dla niezależnej kultury - mówił.

Jak podkreślił, "Polska nie jest przystawką do Srebrnej". Nadchodzi czas przywracania prawa i wymierzania sprawiedliwości, czas znojnego naprawiania wyrządzonych szkód. W takiej sytuacji prawo do spokojnego odpoczynku nie istnieje - podkreślił.

Na uwagę, że często sam był krytyczny wobec PO i jej lidera, a także Leszka Millera, Włodzimierza Czarzastego i SLD, Cimoszewicz odparł, że "odsunięcie PiS od władzy to najważniejszy cel, jaki mogą sobie dzisiaj wyznaczyć rzeczywiści patrioci". Jak przekonywał, Koalicję Europejską łączy przede wszystkim stosunek do UE i "przekonanie, że pogłoski o jej umieraniu są ewidentnie przedwczesne".

W wywiadzie padło też pytanie o jego dwóch kontrkandydatów - Jacka Saryusza-Wolskiego z listy PiS i Roberta Biedronia z Wiosny.

Wolskiego znam od 1996 r., gdy jako premier po kilkumiesięcznej współpracy z nim jako pełnomocnikiem rządu ds. integracji europejskiej podziękowałem mu i kierowanie utworzonym wtedy urzędem Komitetu Integracji Europejskiej powierzyłem Danucie Huebner (...) Wolski twierdzi dzisiaj, że stracił pracę, bo był niezależny i aby go wyrzucić, zlikwidowałem cały urząd. Urząd Rady Ministrów, w którym był zatrudniony, liczył wtedy 4 tys. pracowników i został zastąpiony Kancelarią Premiera z 400-osobową załogą. Zwolnienie 3,5 tys. ludzi tylko po to, żeby rozstać się z Wolskim, to oryginalny pomysł, świadczący o sporej dawce megalomanii autora - powiedział.

Cimoszewicz wykluczył debatę z Saryusz-Wolskim. Debaty z panem Wolskim nie będzie. Jedyna możliwa i mająca jakiś sens debata mogłaby się odbyć między mną a panem Kaczyńskim - powiedział. Dodał, że "dwaj byli premierzy i znawcy Europy mieliby pewnie coś ważnego do powiedzenia".

O Biedroniu Cimoszewicz powiedział, że przez lata obserwował go "z sympatią", "nieco osłabioną przez jego wyjątkowo niefortunne uwagi o staruszkach i dziadostwie w PE". Wypowiedzi jego partnera o "recyklingu polityków" i pani Wielgus o chwytaniu ludzi "za mordę" przez Grzegorza Schetynę świadczą chyba, że coś z nowym stylem uprawiania polityki, otwartością i tolerancją twórców Wiosny jest nie tak, jak należy - podkreślił.

Na pytanie, czy inicjatywa Biedronia mogłaby w przyszłości współtworzyć rząd z opozycją spod znaku KE, były premier odpowiedział twierdząco. Tak, jeśli wstąpi do szerokiej koalicji przed wyborami. Jeśli tego nie zrobi, to wygra PiS i nie będzie o czym mówić - powiedział.