Cieknące paliwo, pęknięta przednia szyba, czy niesprawna elektryka. Taki był stan autobusu, który miał zabrać trzydzieścioro dzieci z Moniek w województwie podlaskim na obóz sportowy do Władysławowa.



O wyjeździe autokaru policjanci dowiedzieli się przypadkiem. Autobus na szczęście został skontrolowany, zanim wyruszył w kilkuset kilometrową podróż do Władysławowa. Autokarem miało jechać trzydzieścioro dzieci z lokalnego klubu sportowego.

Policjanci, którzy kontrolowali pojazd byli zaskoczeni tak złym stanem technicznym. Funkcjonariuszy dziwiło też podejście kierowcy, przewoźnika, czy organizatora wycieczki do jazdy autobusem w takim stanie - mówi podinspektor Tomasz Krupa z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.

Długa lista usterek

Lista usterek była bardzo długa. Autobus miał uszkodzoną przednią szybę, niesprawną instalację elektryczną, liczne wycieki płynu chłodniczego, oleju silnikowego, czy paliwa, które wyciekało z filtra wprost na kostkę wiązki elektrycznej. 

W autokarze była tylko jedna gaśnica, a przewód łączący zbiornik wyrównawczy płynu chłodniczego z chłodnicą połączony był obudową długopisu. 

Taki stan techniczny autobusu poważnie zagrażał osobom nim podróżującym, a dodam, że przed nimi była naprawdę długa droga do Władysławowa - zaznacza Krupa. 

Kierowcy zabrano dowód rejestracyjny i uniemożliwiono jazdę. Tylko w tym roku podlascy policjanci skontrolowali blisko 150 autobusów.

Opracowanie: