Polscy żołnierze, którzy zabili w Afganistanie kilku cywilów mogli popełnić błędy, ale błędy na wojnie się zdarzają - mówi w rozmowie z RMF FM chorąży Tomasz Kloc. Tak saper, który został poważnie ranny podczas misji w Iraku, komentuje wczorajsze zatrzymanie siedmiu polskich żołnierzy w związku z tragiczną akcją sprzed kilku miesięcy.

Słyszy się, że źle został wycelowany moździerz. Moździerz jest bardzo nieprecyzyjną bronią i tutaj mogą się zdarzyć naprawdę bardzo poważne błędy. Myślę, że trzeba to najpierw potraktować w charakterze błędu a nie zabójstwa z premedytacją - stwierdza Kloc.

Wiadomo – każda sytuacja w miejscach ataku jest dynamiczna. Najtrudniejsze jest to, że wszyscy ci terroryści nie noszą oznaczeń, mundurów. Czasami trudno jest rozpoznać, kto jest rzeczywistym wrogiem, a kto jest normalnym cywilem - podkreśla chorąży.

Być może, że jakieś błędy zostały popełnione. Natomiast nie jest dla mnie rzeczą pojętą, żeby robić takie spektakle i zatrzymania po tylu miesiącach, kiedy naprawdę można było tych ludzi w spokoju przesłuchiwać. Taki pokaz na pewno armii nie służy - mówi.

Siedmiu żołnierzy I zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie zatrzymano wczoraj w związku ze śmiercią kilku afgańskich cywilów. Według resortu obrony podczas sierpniowej akcji, wojskowi naruszyli „normy prawa międzynarodowego”. Prokuratura wojskowa ma dziś przedstawić zarzuty zatrzymanym żołnierzom.

Do tragedii doszło 16 sierpnia nad ranem, gdy transporter polskich żołnierzy najechał na minę. Polacy zostali ostrzelani; ścigając zamachowców otworzyli do nich ogień. Doszło do ofiar wśród ludności cywilnej, a kilka osób zostało rannych. Żołnierze przeprosili starszyznę wioski, z której pochodzili poszkodowani i wypłacili stosowne odszkodowanie.

Od początku roku w Afganistanie zginęło 700 cywilów wskutek częstych potyczek między siłami międzynarodowymi i afgańskimi a ekstremistami. Talibowie często używają ludności cywilnej jako żywych tarcz