14 lat temu doszło do masakry chińskich studentów na Placu Niebiańskiego Spokoju – Tiananmen. W nocy z 3 na 4 czerwca 1989 roku antykomunistyczne demonstracje krwawo stłumiło chińskie wojsko. Do tej pory winni masakry nie zostali ukarani, a liczba ofiar nie jest znana.

Na oczach świata czołgi i wozy pancerne armii chińskiej krwawo przerwały 7-tygodniowe demonstracje, dławiąc chińskie marzenia o demokracji. Liczni obserwatorzy chińskiej sceny politycznej w 1989 roku, byli przekonani, że „Ruch Pekińskiej Wiosny” - jak nazwano wystąpienia studentów - to część fali przechodzącej przez kraje komunistyczne na całym świecie.

Podczas protestu studenci wznieśli na pekińskim placu posąg „Bogini Demokracji” (wzorowany na amerykańskiej Statui Wolności), który miał zagrzewać do wytrwania w wolnościowych postulatach. Wozy pancerne zmiotły jednak z powierzchni placu ludzi, namioty i "Boginię Demokracji". Po siedmiu godzinach, o świcie 4 czerwca, Tiananmen był pusty.

Do dziś nieznana jest faktyczna liczba ofiar masakry. Pod koniec 1989 roku mer Pekinu poinformował, że podczas tłumienia demonstracji zginęło 200 osób, w tym 36 studentów. Nieoficjalne dane pochodzące m.in. od naocznych świadków, liczących ciała w kostnicach, mówią o 3 tys. zabitych. Liczba aresztowanych była podobna.

14 lat po masakrze w chińskich więzieniach - jak szacują zachodnie organizacje praw człowieka - nadal pozostaje około 500 uczestników tych wydarzeń.

Foto: Xinhua

14:15