Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński w liście do Donalda Tuska poskarżył się na szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – pisze „Gazeta Wyborcza”. Kamiński poinformował premiera, że Krzysztof Bondaryk „otrzymuje ze spółki Polska Telefonia Cyfrowa wynagrodzenie znacząco przekraczające miesięczne pobory uzyskiwane przez niego w ABW”, a funkcjonariuszom odmawia udzielenia żądanych informacji.

Odkrycie, które opisuje Kamiński, to efekt trwającej od 14 marca 2007 r. kontroli majątku szefa ABW. Sama kontrola nie dziwi. CBA ma obowiązek badania oświadczeń majątkowych parlamentarzystów, urzędników państwowych i samorządowców. Ale sprawę Bondaryka CBA potraktowało wyjątkowo.

Najpierw pracowało przy niej dwóch agentów, ostatnio doszedł trzeci. Wykonali olbrzymią pracę. Zadali 396 pytań 198 instytucjom finansowym - 61 bankom, 43 domom maklerskim, 29 funduszom inwestycyjnym i 65 firmom ubezpieczeniowym. Pytali, czy Bondaryk lub jego żona ulokowali tam pieniądze. Musieli na to uzyskać taką samą liczbę zezwoleń sądu.

To, co znaleźli, pozwoliło Kamińskiemu oskarżyć Bondaryka o ukrywanie dochodów. Chodzi o dużą - 1,5 mln zł - wypłatę, którą Bondarykowi przyznano, gdy odchodził z dyrektorskiej funkcji w PTC na stanowisko szefa ABW. Bondaryk uważa, że „CBA przekracza zakres kontroli, bo prowadzi ją w zakresie, który zostanie objęty materią oświadczenia majątkowego dopiero w roku 2009 i obejmującego rok 2008”.

Bondaryk w specjalnym oświadczeniu powtórzył, że nigdy nie ukrywał swoich dochodów, a oświadczenie majątkowe wypełnił rzetelnie i zgodnie z prawą. Przez cały okres kontroli CBA współpracował z organem kontrolnym, a suma odprawy z poprzedniego miejsca zatrudnienia jest znacząco niższa od tej, która została przekazana opinii publicznej.