Topnieją szeregi kujawsko - pomorskich rolników okupujących przez cały poniedziałek salę sesyjną Urzędu Wojewódzkiego w Bydgoszczy. Rolnicza Solidarność domaga się od Ministra Rolnictwa ogłoszenia w regionie stanu klęski żywiołowej. Protestujący oceniają, że susza z końca ubiegłego roku, a później mroźna, bezśnieżna zima unicestwiły około 70 procent upraw.

Rolnicy zaprzeczają, że to już koniec protestu przez bydgoskim Urzędem Wojewódzkim. Choć liczba protestujących skurczyła się od rana z ponad 30 do zaledwie 4, pojawiają się zapewnienia, że pod wieczór znów będzie ich kilkudziesięciu, a nawet setka. Na razie jednak spora część protestujących musiała zejść z posterunku. Dzisiaj w rolnictwie jest sezon prac polowych i dlatego się zamieniamy - podkreśla jeden z protestujących.

Rolnicy zrzeszeni w Solidarności Rolników Indywidualnych przekazali swoje postulaty wojewodzie kujawsko-pomorskiej, Ewie Mes. Domagają się szybkiej reakcji ministra Marka Sawickiego. Mogą jednak czuć się zniechęceni. Minister jest w Brukseli i postulatami protestujących zajmie się najwcześniej jutro.

Protestujący twierdzą, że ich sytuacja jest katastrofalna. Takich rozmiarów, takich szkód jeszcze chyba nie było w historii, bo jak rozmawiam ze starszymi ludźmi, to takich nie pamiętają - stwierdził Józef Nowak, który deklaruje, że stracił cały zasiew pszenicy i ogromną część rzepaku.

Chcą dopłat do hektara i paliwa

Rolnicy zauważają, że czas działa na ich niekorzyść. Zasiewy trzeba zrobić w odpowiednim czasie. Koszty są potworne. Ceny spekulacyjne są tak wysokie, że ponad 3 tysiące złotych za tonę zboża i to nie kwalifikowanego, paszowego - żalił się Antoni Kuś, rolnik z Rojewa. Czujemy się odpowiedzialni za wyżywienie ludzi, ale sami nie damy rady udźwignąć tych strat - dodał.

Kuś ocenia, że sam stracił 7 hektarów rzepaku i 12 hektarów pszenicy. Razem z innymi gospodarzami domaga się więc specjalnych dopłat, po 100 złotych do ponownie obsianego hektara oraz podniesienia o 50 procent ilości litrów paliwa, od którego można odliczyć akcyzę. Oczekujemy też przesunięcia terminów spłat rat kredytów inwestycyjnych - dodał Nowak.

Rolnicy sprzeciwiają się też wydłużaniu wieku emerytalnego do 67 roku życia i zmniejszaniu dopłat do rolnictwa. Ich zdaniem, obniży to konkurencyjność polskiego rolnictwa względem reszty Europy.

Nie stać ich na prywatyzację

Problemem, według rolników, jest także nakładająca się na klęskę żywiołową prywatyzacja Krajowej Spółki Cukrowej. Rolnicy stoją przed dylematem: wejść w zakup akcji i decydować o przemyśle rolno-spożywczym, czy obsiać ponownie swoje pole. Wiadomo, że te środki swoje przeznaczą na przesiew, by zniwelować straty - mówił rolnik Paweł Barczak. Tym samym, jak mówi, rolnicy nie będą mieli pieniędzy na zakup akcji. Zwracają się więc do polskiego rządu o przesunięcie procesu prywatyzacji spółki cukrowej o dwa lata.

Protest w historycznej sali

Rolnicy okupują salę sesyjną Urzędu Wojewódzkiego, w której 31 lat temu polała się krew. 19 marca funkcjonariusze milicji i Służby Bezpieczeństwa siłą usunęli z niej delegację "Solidarności" i pobili jej działaczy: Jana Rulewskiego, Michała Bartoszcze i Mariusza Łabentowicza. Związkowcy chcieli przedstawić sprawy dotyczące wyżywienia narodu i postulaty rolników prowadzących strajk okupacyjny w budynku WK ZSL w Bydgoszczy. Po doniesieniach o tych wydarzeniach do Bydgoszczy przyjechał wtedy m.in. Lech Wałęsa.