"Generał Wojciech Jaruzelski nabiera sił w sanatorium w Busku-Zdroju. Przyjmuje gości pod okiem oficerów BOR, bo zgodnie z prawem ich ochrona przysługuje mu dożywotnio" - pisze poniedziałkowy "Fakt". "Dlaczego jego córkę Monikę Jaruzelską z wizytą do ojca też przywożą oficerowie służb?" - bulwersuje się tabloid.

"Choć nie przysługuje jej żadna ochrona, do ojca do szpitala Monika Jaruzelska została zawieziona służbowym samochodem BOR" - pisze "Fakt". To był gest zwykłej międzyludzkiej życzliwości. Oficerowie jadący na zmianę do szpitala zostali poproszeni przez panią Monikę o podwiezienie do placówki. Zgodzili się - tłumaczy rzecznik Biura, Dariusz Aleksandrowicz.

"Po zakończonej wizycie u ojca córka generała znów miała okazję skorzystać z "międzyludzkiej życzliwości" BOR-owców. Ukradkiem wymknęła się z hotelu i odjechała busem BOR-u. Za "międzyludzką życzliwość" gentlemanów z BOR i wygodę córki komunistycznego przywódcy zapłacili podatnicy" - podsumowuje "Fakt".

W poniedziałkowym "Fakcie" także:

- 1800 złotych za dzień bumelowania

-Jan Paweł II przewracał się na nartach