Przez ostatnie 10 lat pogłębił się podział na Polskę A i B. I według ekonomistów wciąż będzie się pogłębiał - donosi "Gazeta Wyborcza". Jak wylicza, w latach 2000-2010 nasza gospodarka urosła o ponad 46 proc. Jednak różnice między najsilniejszymi a najsłabszymi regionami stały się bardziej wyraziste.

Wartość PKB wytworzona w najprężniejszym regionie była na początku dekady ponad 25 razy wyższa niż w najsłabszym regionie. Po 10 latach ten rozstrzał wzrósł do 29 razy.

Nie pomagają strumienie pieniędzy pompowane w najbiedniejsze regiony, mające wyrównać poziom rozwoju. Tak dzieje się nie tylko u nas. Biedne obszary byłej NRD pozostają biedne, to samo jest we włoskim regionie Mezzogiorno czy na obszarze Appalachów w USA.

Kto rośnie najszybciej? Metropolie i tereny wokół nich. I te, które są zasobne w bogactwa naturalne. Rejony uprzemysłowione. Przez ostatnie 10 lat PKB Szczecina wzrosło o 14 proc., a Warszawy o 59 proc. Bogaty w miedź region legnicko-głogowski rozwinął się w tym czasie o ponad 100 proc.!

Nie chodzi o to, żeby wszyscy mieli po równo, bo to niemożliwe. Gra idzie o to, by wszystkim się poprawiało
- mówi prof. Grzegorz Gorzelak z Uniwersytetu Warszawskiego. Niestety, większość środków unijnych jest wydawana na cele socjalne, czyli takie, które nie dadzą trwałego wzrostu gospodarczego. To m.in. domy kultury, drogi, oczyszczalnie ścieków w wyludniającej się gminie. Oczyszczalnia nie otworzy takiej gminy na rozwój. Ona tylko przyczyni się do tego, że mieszkańcy będą więcej płacili za wodę i być może będą mniej zanieczyszczali środowisko. Według Gorzelaka najlepiej inwestować w edukację: - Wszystkie dzieci powinny chodzić do przedszkola, warto też dokształcać nauczycieli.

I choć różnice między najbogatszymi a najbiedniejszymi regionami Polski się zwiększają, to na tle innych państw Europy wcale nie jesteśmy rekordowo rozwarstwieni. W Niemczech Bawaria zostawia tereny byłej NRD dużo bardziej z tyłu, w Irlandii niemal cały wzrost skumulowany jest wokół Dublina, funkcja jednego z centrów finansowych świata daje Londynowi gigantyczną przewagę nad resztą Zjednoczonego Królestwa.