25-latek wtargnął na wybieg dla niedźwiedzi w warszawskim zoo. Na miejscu pojawili się natychmiast pracownicy zoo z bronią, gotowi na uśpienie niedźwiedzi w przypadku, gdy zaatakują. Mężczyzna sam jednak wydostał się z wybiegu. Tłumaczył, że "od miesiąca karmi misie miętusami i dlatego nic mu nie robią".

Do niecodziennej sytuacji doszło po godz. 9. rano. Do patrolujących Park Praski strażników miejskich podszedł przechodzień, który poinformował, że widział człowieka przeskakującego przez barierki i wchodzącego na wybieg dla niedźwiedzi brunatnych.

Pracownicy zoo natychmiast udali się z długą bronią na miejsce, w razie gdyby trzeba było uśpić niedźwiedzie. Wezwano także policjantów. Mężczyzna jednak wydostał się sam, przeskakujac przez barierki. Wiadomo, że był trzeźwy.

Kamil Ch. odpowie za wtargnięcie na teren ogrodzony. Na szczęście tym razem nie doszło do tragedii, w każdej chwili jednak niedźwiedzie mogły zaatakować. Apelujemy do miłośników zwierząt o rozwagę i rozsądek – powiedziała PAP Dorota Tietz ze stołecznej policji.

Jak się okazało, mężczyznę wcześniej wielokrotnie notowano m.in. za groźby karalne, kradzież, posługiwanie się fałszywym dokumentem. W policyjnych kartotekach widnieje również jego pseudonim „Buszmen”.