Policja powróciła na miejsce niedzielnej katastrofy kamienicy w Poznaniu. W eksplozji, która miała być celowym działaniem jednego z mieszkańców budynku, zginęło pięć osób i ponad dwadzieścia zostało rannych. Razem ze śledczymi na gruzowisko i do ocalałej części budynku weszli również biegli z zakresu budownictwa.

Policyjni technicy razem z biegłymi dokumentują to, co znajduje się na gruzowisku i w ocalałej części kamienicy. Funkcjonariusze mają do dyspozycji m.in. skaner 3D, który jest w stanie sfotografować obiekt milimetr po milimetrze.

Zebrane w ten sposób materiały mogą pomóc w dalszym śledztwie, nawet jeśli kamienica zostanie zburzona.

Dopiero po tym, gdy policja, zakończy swoją pracę, na miejsce wejdzie inspektor budowlany.

Do tej pory w sprawie niedzielnej tragedii prokuratura przesłuchała ponad 30 świadków. Na razie przeprowadzono sekcję zwłok jednej z ofiar. W środę zaplanowano kolejne.

Być może dziś poznamy oficjalne stanowisko policji i prokuratury w sprawie przyczyn i okoliczności katastrofy.

Zaplanowana na wtorek konferencja służb nie odbyła się.

Zakaz wypowiedzi na poznańskich śledczych nałożyła Prokuratura Krajowa.

Dziś też z mieszkańcami ocalałej części kamienicy - którzy wciąż przebywają w hotelu - spotkali się urzędnicy miasta.

Zaoferowali pomoc w znalezieniu mieszkań i dopłatę w wysokości 20 procent do rządowej zapomogi.

Z każdą rodziną, osobno, zostaną przeprowadzone rozmowy. Mają one pokazać zapotrzebowanie na konkretne mieszkanie. To będą mieszkania albo socjalne - w zależności od dochodów rodzin - albo komunalne, albo z TBS, albo przez biuro najmu z dopłatą - powiedział RMF FM zastępca prezydenta Poznania Jędrzej Solarski.

Po niedzielnej katastrofie w hotelach nocuje ponad 30 osób.

Według nieoficjalnych informacji niedzielny wybuch mógł być próbą zatarcia śladów. Sprawcą zabójstwa jednej z kobiet miał być jej były mąż. Mężczyzna w ciężkim stanie trafił do szpitala.

Jego była partnerka miała planować wyjazd do Wielkiej Brytanii.

(ug)