Taką deklarację złożył w Luksemburgu Andrzej Lepper. Minister rolnictwa upiera się, by do rolników trafiło 650 milionów złotych. Lepper składa takie deklaracje pomimo krytycznej opinii Komisji Europejskiej, która nie kryje, że nie może zaaprobować dopłat w obecnej formie.

Przedstawiciele Komisji Europejskiej nieoficjalnie zapewniają, że komisarz ds. rolnictwa, Mariann Fischer Boel, nie ma nic przeciwko dopłatom do paliw rolniczych, stosowanych w różnych krajach UE. Problem polega na tym, że we wniosku strona polska zgłosiła program jako "pomoc publiczną" - która co do zasady jest zakazana, więc przed ewentualnym udzieleniem zgody każdemu przypadkowi KE przygląda się szczególnie dokładnie. Na podstawie wniosku KE uznała, że polska ustawa jest nie do przyjęcia.

Wicepremier Lepper przyznał, że "zapis był niefortunny", ale nie obarcza zań odpowiedzialnością swojego poprzednika Krzysztofa Jurgiela, który - jak powiedział Lepper - miał prawo to przeoczyć.

Przedstawiciele KE podsuwają dwa rozwiązania: czekać na nowe wytyczne w sprawie stosowania pomocy publicznej w rolnictwie, które jednak nie będą gotowe wcześniej niż jesienią, albo wycofać wniosek, nie wycofując się z realizacji programu, który z formalnego punktu widzenia będzie wówczas nielegalny.