Łódzka prokuratura bada, czy jedna ze szkół nauki jazdy mogła oszukać swych klientów. Do śledczych wpłynęły zawiadomienia od kilku osób, które wykupiły kurs na prawo jazdy, ale nie mogły go zrealizować. Biuro szkoły od pewnego czasu jest zamknięte, a z jego właścicielką nie ma żadnego kontaktu. Według śledczych, pokrzywdzonych w tej sprawie może być nawet kilkadziesiąt osób.

Sprawa dotyczy jednej ze szkół nauki jazdy, która ma siedzibę przy ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Do Prokuratury Rejonowej Łódź-Śródmieście wpłynęły dotąd trzy zawiadomienia (od łącznie pięciu osób), o podejrzeniu oszustwa.

Rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania poinformował, że osoby składające zawiadomienia zawarły z autoszkołą umowy dotyczące kursu na prawo jazdy. Jedna z nich zakupiła kurs w maju tego roku przez portal internetowy; inne zawarły umowy w czerwcu i lipcu.

Kursy na prawo jazdy kat. B. wykupiły po okazyjnej cenie płacąc 700-750 zł (przeciętnie kursy w Łodzi kosztują od 1 tys. do 1,2 tys. zł). Według śledczych, w przypadku jednej z osób w ogóle nie doszło do rozpoczęcia kursu. Inna osoba zdała egzamin teoretyczny, ale nie może odebrać dokumentów i zacząć zajęć praktycznych. Kolejny klient zaczął zajęcia praktyczne, ale ich nie ukończył.

Według pokrzywdzonych kontakt z właścicielką jest niemożliwy. Nie odbiera ona telefonów, a na drzwiach biura wisi karta, że jest ono nieczynne.

Wszystkie doniesienia zostały włączone do jednego prokuratorskiego postępowania. Treść doniesień wskazuje, że sprawa wymaga zbadania pod kątem przestępstwa oszustwa. W najbliższych dniach podjęta zostanie decyzja co do wszczęcia śledztwa w tej sprawie - powiedział Kopania.

Prokuratura spodziewa się, że w najbliższym czasie wpłyną kolejne doniesienia w tej sprawie.

Justyna Satora