62-latek podpalił budynek Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Makowie, bo pracownice GOPS-u odmówiły mu pomocy - takie są ustalenia ws. tragicznych wydarzeń w Łódzkiem. W pożarze zginęła 40-letnia pracownica ośrodka, druga jest ciężko ranna. Jak nieoficjalnie dowiedziała się reporterka RMF FM Agnieszka Wyderka, sprawca wcześniej często awanturował się w GOPS-ie.

Według ustaleń policji i strażaków, około godziny 13:15 do pomieszczeń na pierwszym piętrze GOPS-u wszedł mężczyzna, oblał łatwopalną cieczą fragment korytarza i jedno z pomieszczeń i podpalił.

Jak powiedział nam rzecznik skierniewickiej straży pożarnej Mariusz Wielgosz, kilku pracownicom ośrodka udało się uciec z płonącego budynku, ale jedną musieli wynieść ze środka strażacy.

Przedstawiciel Ochotniczej Straży Pożarnej, który jako jeden z pierwszych dotarł na miejsce tragedii, relacjonował w rozmowie z naszą dziennikarką, że pracownicom GOPS-u próbowali pomóc przypadkowi przechodnie. Kłęby dymu wydobywające się (z budynku), osoby znajdujące się na drodze, które udzielały pierwszej pomocy... Próbowali wejść do środka, ale był tak gęsty dym, że nie dało się tam wejść. Weszliśmy dopiero w aparatach tlenowych. Została wydobyta kolejna osoba, której niestety nie udało się uratować - opowiadał o początkach akcji ratowniczej.

Wyniesiona z budynku przez strażaków kobieta zmarła po kilkudziesięciu minutach reanimacji w karetce pogotowia.

Ciężko poparzona została jeszcze jedna pracownica GOPS-u. Do szpitala w Warszawie zabrał ją śmigłowiec LPR-u. Jej stan określany jest jako bardzo ciężki, zagrażający życiu.

Strażacy nie wykluczają, że napastnik oblał łatwopalną cieczą i podpalił bezpośrednio również kobiety.

Nieoficjalnie: 62-latek często awanturował się w ośrodku

Podejrzewany o atak mężczyzna został zatrzymany. To 62-letni mieszkaniec pobliskiej miejscowości. 

Został zatrzymany po tym, jak zdążył już wrócić autobusem do miejscowości, w której mieszka - poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.

Przesłuchanie 62-latka będzie możliwe najwcześniej we wtorek.

Jak nieoficjalnie ustaliła nasza reporterka Agnieszka Wyderka, mężczyzna, mieszkający w niedalekim Słomkowie, był stałym klientem GOPS-u i korzystał z różnego rodzaju wsparcia. Jego wizyty w ośrodku nierzadko kończyły się wygrażaniem, krzykami i wyzwiskami pod adresem pracowników socjalnych.

Nasza dziennikarka dowiedziała się również nieoficjalnie, że mężczyzna jest niezrównoważony psychicznie i leczył się psychiatrycznie.

Śledztwo ws. podpalenia wszczęła prokuratura w Skierniewicach. Jak poinformował Krzysztof Kopania, będzie ono prowadzone pod kątem zabójstwa i usiłowania zabójstwa.