W obliczu coraz bliższego ataku odwetowego na Talibów i siatkę Osamy bin Ladena przywódcy międzynarodowej koalicji antyterrorystycznej starają się przekonać świat, że celem tej operacji obalenie reżimu w Kabulu, a nie ukaranie całego narodu afgańskiego.

Nie ma wątpliwości, że za zamachami w Stanach Zjednoczonych stoi Osama bin Laden i kierowana przez niego międzynarodowa siatka terrorystyczna "Al-Qaeda" - powiedział brytyjski premier na specjalnej sesji parlamentu. "Mogę potwierdzić, że co najmniej trzech spośród 19 terrorystów, którzy 11 września porwali samoloty w USA mieli powiązania z bin Ladenem i przeszli przeszkolenie w jego obozach. Ponadto jeden z nich brał udział w zamachach na ambasady amerykańskie we wschodniej Afryce i niszczyciel Cole w Jemenie" - mówił Blair. "Działamy w imieniu sprawiedliwości, działamy z pełnym poparciem opinii publicznej. Jesteśmy zdeterminowani, by doprowadzić do triumfu sprawiedliwości. Chcemy przeciwstawić się złu, którym jest masowy międzynarodowy terroryzm i pokonać go" - mówił Blair przy pomrukach aprobaty deputowanych.

Brytyjski premier podkreślał też, że do Afganistanu napływa pomoc humanitarna. A jest ona niezbędnie potrzebna. Jak podkreślają eksperci z ONZ-tu, trzeba jak najszybciej dostarczyć żywność i lekarstwa dla około 8 milionów osób. Prawie pół miliona Afgańczyków egzystuje na granicy śmierci głodowej. Ponadto pojawiły się przypadki śmiertelnych chorób - malarii i gorączki krwotocznej. Na pograniczu afgańsko-pakistańskim w rejonie miasta Quetta na gorączkę krwotoczna zmarło już 8 osób. Co najmniej 100 następnych jest zarażonych. Chorzy to zarówno afgańscy uchodźcy jak i Pakistańczycy. Na obrzeżach miasta władze sanitarne przygotowały już izolatki odgrodzone od miast drutem kolczastym. W samym Afganistanie w rejonie Dżalalabadu rozprzestrzenia się z kolei epidemia malarii. Według lekarzy jest to najgroźniejsza odmiana choroby. W skrajnych przypadkach dzieciom śmierć grozi już po pięciu dniach od zarażenia. Międzynarodowe organizacje humanitarne ostrzegają, że afgańscy uchodźcy w Pakistanie żyją w dramatycznych warunkach higienicznych. Brakuje szczepionek, leków, wody a nawet jedzenia. Jeszcze gorzej jest w samym Afganistanie, do którego pomoc zaczęła już wprawdzie docierać, ale w zdecydowanie nie wystarczających jak dotąd ilościach. Zwiększoną liczbę przypadków malarii odnotowuje się również kilkaset kilometrów od granicy w takich miastach jak Ravalpindi, gdzie Pakistańczycy żyją w podobnych warunkach jak uchodźcy z Afganistanu: w glinianych lepiankach, namiotach lub po prostu na ulicy. Pakistańskie władze coraz poważniej traktują groźbę zamachów terrorystycznych. Od 12 października wszystkie centra handlowe w Islamabadzie nie mogą być dłużej otwarte niż do godziny ósmej wieczorem. Podobnie instytucje finansowe, które dodatkowo muszą posiadać uzbrojoną ochronę. Już teraz przed większością luksusowych sklepów nikogo nie dziwi widok uzbrojonego w pistolet maszynowy strażnika. Wzmacniana jest również ochrona amerykańskich placówek, np. żołnierze pilnujący konsulatów w Karachi uzbrojeni są w ciężkie karabiny maszynowe.

foto Archiwum RMF

12:10