W wodzie rozlewanej w zakładzie w Mirosławcu nie ma ani chemikaliów, ani szkodliwych bakterii. Szczeciński sanepid szczegółowo przebadał pobrane w ubiegłym tygodniu próbki wody "Żywioł Żywiec Zdrój" i - jak informuje - nie ma do ich jakości zastrzeżeń. Sprawa stała się głośna, kiedy do szpitala trafił z poparzonym przełykiem 31-latek z Bolesławca, który wcześniej napił się właśnie tej wody. Poza nim nikt nie zgłaszał niepokojących objawów.

Już pierwsza, wstępna ocena zabezpieczonych w Mirosławcu próbek wody nie wykazała odchyleń od normy. Woda w butelkach, pochodzących z dwóch podejrzanych partii, nie była skażona żadną substancją chemiczną. Zastrzeżeń nie było też do sposobu dezynfekowania linii produkcyjnej. Sanepid nie wyklucza, że wróci do zakładu w Mirosławcu na kontrolę, ale na razie nie ma ku temu powodów.

Co znajdowało się w konkretnej butelce, której zawartością poparzył sobie przełyk mieszkaniec Bolesławca, ustala tamtejsza prokuratura. Śledczy zlecili kolejne badania zawartości butelki - testy w policyjnym laboratorium we Wrocławiu pozwoliły jedynie stwierdzić, że nie było w niej wody, tylko mieszanina chemikaliów. Jak informuje Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze, policyjne laboratorium nie ma możliwości pełnej identyfikacji substancji. Nowa ekspertyza powinna być zaś gotowa w ciągu tygodnia.

Śledczy prowadzą dochodzenie ws. narażenia mężczyzny, który wypił żrący płyn, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Próbują ustalić, kto odpowiada za to, że w półlitrowej butelce - zamiast wody źródlanej - była szkodliwa substancja.


(edbie)