Co najmniej 10 osób zginęło, a około 80 zostało rannych w potężnej eksplozji w luksusowym hotelu Marriott w stolicy Indonezji, Dżakarcie. Według władz Dżakarty mógł to być zamach samobójczy. Nad budynkiem unosi się chmura czarnego dymu.

Indonezyjska policja podaje, że zamachowiec-samobójca podjechał samochodem pod hotel. Taką wersję wydarzeń przedstawił też gubernator Dżakarty.

Większość ofiar to ludzie, znajdujący się w momencie wybuchu w kawiarni hotelowej. Na miejscu zginęło 10 osób, rannych zostało kilkadziesiąt

kolejnych - agencje wymieniają liczby 74-83 osób. Wśród poszkodowanych jest trzech obcokrajowców.

Zniszczone zostały podziemia hotelu Marriott, położonego w dzielnicy handlowej Dżakarty - uszkodzonych zostało też kilka innych budynków. Z hotelu ewakuowano gości i personel; nie działa łączność telefoniczna z budynkiem. Teren został zamknięty przez policję, która nie dopuszcza dziennikarzy i gapiów.

Do zamachu doszło w momencie, gdy w Indonezji toczą się dwa procesy islamistów oskarżanych właśnie o przeprowadzanie zamachów terrorystycznych. Jednym z oskarżonych jest wpływowy muzułmański duchowny Abu Bakar Bashir, któremu zarzuca się kierowanie ugrupowaniem Dżimah Islamija.

Ugrupowanie to odpowiedzialne jest za serię ataków na zachodnie cele w całej Indonezji. Ponadto za dwa dni sąd na Bali ma wydać pierwszy werdykt w procesie osób oskarżonych o ubiegłoroczne zamachy w tym turystycznym kurorcie. Zginęły wówczas 202 osoby, głównie zagranicznych turystów.

13:10