7 godzin trwała akcja ratunkowa w jednym z biedaszybów w Wałbrzychu, gdzie ziemia zasypała 41-letniego mężczyznę. Nie udało się go uratować. Do wypadku doszło 20 m pod ziemią w nieczynnej kopalni, skąd nielegalnie wydobywano węgiel.

Grupa ratowników górniczych z Bytomia, która przybyła na miejsce, wydobyła z zasypanego wyrobiska jedynie ciało.

41-letni mężczyzna pracował w nielegalnym biedaszybie w wałbrzyskiej dzielnicy Nowe Miasto. O wypadku straż pożarną zaalarmowali koledzy ofiary, którym udało się uciec z podziemnego tunelu. W akcji ratunkowej, oprócz straży pożarnej i ratowników GOPR, wzięła udział grupa ratownictwa górniczego z Bytomia.

Na miejscu był reporter RMF Maciej Sas. Posłuchaj jego relacji:

Mężczyzna miał na utrzymaniu żonę i 3 dzieci. Władze miasta obiecały pomoc rodzinie. Ta tragedia nie oderwała jednak od pracy innych ludzi, wydobywających węgiel w pobliskich biedaszybach. Wszyscy twierdzili, że będą kopać dalej, bo w okolicy nie ma dla nich innej pracy. A rodzinę trzeba za coś utrzymać.

Z nieoficjalnych danych wynika, że praca w wałbrzyskich biedaszybach daje utrzymanie nawet 3 tys. ludzi.

Biedaszyby w Wałbrzychu to prowizoryczne nieczynne kopalnie. Początkowo były to kopalnie odkrywkowe, obecnie węgiel wydobywany jest z głębszych partii ziemi. Pracujący tam nielegalnie mieszkańcy Wałbrzycha wykopali podziemne tunele, które grożą zawaleniem.

W ubiegłym roku doszło tam do śmiertelnego wypadku. W trakcie pracy zginął 47-letni emerytowany górnik. Na mężczyznę, podczas kopania węgla, osunęła się ziemia

foto Maciej Cepin, RMF

08:30