Amerykańskie Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego w ubiegłym tygodniu wystosowało pozwy wobec kilkuset osób, które ściągnęły z Internetu zbyt wiele nagrań. Akcja formalnie ma pomóc muzykom, jednak ci rzadko zabierają w tej sprawie głos.

Akcja Stowarzyszenie Przemysłu Nagraniowego postawiła twórców muzyki w trudnym położeniu; znaleźli się oni trochę między młotem a kowadłem. Z jednej strony, nie chcą się wypowiadać za ostrym karaniem internetowych piratów, bo nie chcą zrażać do siebie fanów, wszak może to tylko zaszkodzić ich wizerunkowi. (Z czołowych postaci wielkiej sceny muzycznej głos w tej sprawie zdecydowała się zabrać tylko grupa „Metalica”.)

A z drugiej strony, producenci zabraniają im wypowiadania się na temat akcji, bo przecież formalnie została podjęta w ich interesie. Choć, jak zauważa „The New York Times”, prawda leży gdzie indziej. Artyści przecież rzadko dostają jakiekolwiek pieniądze zależne od liczby sprzedanych płyt – więcej zarabiają na koncertach i sprzedaży pamiątek. Wytwórnie płaca im dopiero, jak pokryją własne koszta. I to one boleśnie odczuwają spadek sprzedaży CD.

Sami muzycy chętnie skorzystaliby z Internetu, aby zwiększyć swą popularność, ale tak naprawdę nie mają na to pomysłu. Teraz więc milczą, słysząc nawet o takich absurdach jak ten, gdzie w Nowym Jorku oskarżono 12-latkę! Dziewczynka ściągnęła z Internetu około tysiąca piosenek pop. Sprawę załatwiono polubownie: matka dziewczynki zapłaciła 2 tys. dolarów grzywny.

09:40