31 października kończą się pieniądze na ratowanie turystów w górach. Pierwszego listopada ratownicy TOPR mogą pozamykać swe dyżurki, wyłączyć telefony i pójść do domu. Ratownicy zapewniają jednak, że nie zejdą ze swojego posterunku. Mają jednak nadzieję, że do końca roku nie będą musieli zbyt często interweniować.

Wygląda na to, że poprzedni rząd chciał mieć po prostu święty spokój - mówi naczelnik TOPR Jan Krzysztof. Urząd Kultury Fizycznej i Sportu, który finansuje działalność tatrzańskich ratowników przekazał im pieniądze wystarczające jedynie do końca swojej kadencji: "Umowę podpisano z nami tylko do końca października. Od 1 listopada ratujemy z własnej woli, nie będąc zobowiązanym do tego przez państwo" - mówi naczelnik. Na szczęście ratownicy nie oglądając się na pieniądze z budżetu państwa sami zdobyli niezbędne środki. Pomogli im sponsorzy. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że toprowcom nie przejdzie ochota na ratowanie ludzi w Tatrach szczególnie w trudnych, zimowych warunkach.

foto Archiwum RMF

07:25