Brytyjczyk Mchael Gunn zamierza pozwać do sądu własny uniwersytet, bo oskarżony został o ściąganie materiałów z Internetu i używanie ich bez przypisów. Student nie zaprzecza jednak, że korzystał z cudzych prac, uczelni ma za złe, że wykryła to na dzień przed obroną pracy magisterskiej.

Michael Gunn opuści mury uniwersytetu bez tytułu magistra, uboższy też będzie o 11 tys. funtów, jakie wydał na 3-letnią naukę na uczelni. Jak twierdzi, nauczyciele akademiccy powinni byli znacznie wcześniej wykryć jego internetowe plagiaty. Zaoszczędziłby wówczas sporo pieniędzy.

21-letni Brytyjczyk twierdzi, że od pierwszego dnia studiów kopiował obszerne fragmenty prac znalezione w Internecie i nie przyszło mu do głowy, że robi coś niewłaściwego. Jego prawnicy domagać się będą od uczelni odszkodowania.

Sprawa otworzyła prawdziwą puszkę Pandory. Brytyjski związek studentów - zastrzegając, iż nie pochwala działalności pana Gunna - wezwał do zrewidowania praktyk uniwersyteckich i wyraźnego określenia, co w trakcie pisania pracy jest dopuszczalne, a co nie.