Kreml stracił swojego człowieka w Czeczenii. W wyniku zamachu w stolicy - Groznym, zginął prorosyjski prezydent tego kraju Achmad Kadyrow. W sumie - według różnych źródeł - zginęło od 6 do 32 osób.

Zdaniem doktora Włodzimierza Marcinika z Instytutu Nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk, śmierć Kadyrowa potwierdza nieskuteczność całej dotychczasowej polityki, a jednocześnie tworzy szereg realnych problemów dla wypracowania jakiejkolwiek nowej, bądź też kontynuacji starej polityki, którą rzeczywiście bez Kadyrowa będzie Kremlowi trudno realizować.

Prezydent Władimir Putin liczył na stopniowe przekazywanie władzy w ręce samych Czeczenów, oczywiście takich, którzy są ślepo podporządkowani Moskwie. Teraz ta polityka legła w gruzach. Nie ma nawet na tyle wyrazistego przywódcy Czeczenów, który mógłby objąć schedę po Kadyrowie.

Dla Moskwy Kadyrow był kluczowym politykiem na Kaukazie, a w Czeczenii bez wątpienia był najważniejszy i prawie niezastąpiony. Jak piszą rosyjscy komentatorzy, był jedynym, który mógł zjednoczyć prorosyjską część czeczeńskiego społeczeństwa. Przy tym odnosił sukcesy w walce z separatystami. To właśnie dzięki jego wysiłkom w ciągu ostatnich miesięcy złożyło broń wielu ważnych dowódców partyzanckich, a inni zginęli.

Kadyrow prowadził też negocjacje z liderem powstańców Asłanem Maschadowem, ale ostatnio mówiło się raczej, że Maschadow zostanie wkrótce aresztowany. Stało się inaczej.

Na razie nikt się nie przyznał do zamachu. Jednak władze w Moskwie obarczyły nim czeczeńskich separatystów. Po śmierci Kadyrowa tymczasowym przywódcą Czeczenii został premier Siergiej Abramow.

Achmad Kadyrow zginął w zamachu podczas obchodów Dnia Zwycięstwa w Groznym. Bomba umieszczona została pod trybuną, na której stali przedstawiciele władz republiki i rosyjscy oficerowie. Do eksplozji doszło w czasie defilady.