SARS zagraża człowiekowi, niszczy nie tylko azjatycką gospodarkę, ale także więzi międzyludzkie. Obok problemów związanych z samą walką z rozprzestrzenianiem się wirusa, pojawił się też problem dyskryminowania osób pochodzenia azjatyckiego, w obawie przed zarażeniem się SARS.

Mieszkańcy kanadyjskiego Toronto, gdzie - poza Azją - wirus zbiera największe żniwo, już czują się jak ktoś gorszy. Przedsmak tego, co jeszcze może się stać, dała decyzja jednej z firm turystycznych, która zakazała podróżowania swoimi liniami mieszkańcom miasta i okolic.

W samym Toronto, do tej pory będącym przykładem wieloetnicznej harmonii, na społeczność chińską patrzy się coraz chłodniej, a chińskie restauracje świecą pustkami. Kwestia podawania sobie rąk na powitanie czy pożegnanie i tego, co robić, gdy ktoś publicznie kicha lub kaszle - zwłaszcza gdy winowajcą jest Azjata - stały się źródłem gorącej debaty w "poprawnie politycznych kręgach".

Do drastycznych scen i paniki dochodzi jednak nie tylko w krajach objętych epidemią SARS. W Indiach pracownicy jednego ze szpitali wyrzucili z placówki trzech pacjentów, u których istniało podejrzenie zarażenia wirusem. Nie miało znaczenia, że w całych Indiach odnotowano dotychczas tylko jeden potwierdzony przypadek SARS.

Prawdziwa panika zapanowała jednak zwłaszcza w Hong Kongu i Chinach, gdzie codziennie informuje się o nowych przypadkach zgonów i zachorowań. „The Asia Times” w najnowszym artykule poświęconym śmiercionośnemu wirusowi "SARS i AIDS - czego ludzie nie wiedzą", przypomina, że chińskim "zagłębiem" wirusa HIV jest prowincja Henan. Znalazła się ona w centrum uwagi dwa lata temu, gdy zagraniczne media zaczęły alarmować o epidemii AIDS.

Epidemii – co warto podkreślić - wywołanej przez lokalnych urzędników partii komunistycznej, którzy pod koniec lat 80. i na początku 90. zbijali fortunę na nielegalnych bankach krwi. Pracownicy tych banków albo nie wiedzieli, albo nie dbali o to, czy mogą kogoś zarazić wirusem HIV, używając jednej igły przy wielu dawcach krwi.

„The Asia Times” zwraca uwagę, że historie AIDS i SARS w Chinach mają przynajmniej kilka wspólnych cech: obie epidemie były z całych sił ukrywane przez Pekin w obawie, że prawda może zaszkodzić gospodarczemu rozwojowi kraju. W obu przypadkach największą cenę płacą mieszkańcy Chin...

FOTO: Archiwum RMF

18:00